To był dziwny okres. Ciężki, przygniatający wręcz, zarówno fizycznie jak i psychicznie.
Najpierw spadły zlecenia na dodatkową robotę z mojej firmy. Jako żem dojrzałą mężczyzną która zawsze na uwadze ma dobro rodziny, wskoczyłem w nie jak pijana nastolatka w orgię na imprezie, bo wiadomo wszem i wobec że pieniędzy nigdy za dużo. Wkrótce okazało się że po normalnej pracy, zabawie z synkiem i dodatkowych paru godzinach pracy w domu nie bardzo mam siłę i chęć na malowanie. Postanowiłem więc (z ciężkim sercem) odłożyć sprawy farbiano-figurkowe do czasu zakończenia zleceń. Wkrótce pojawił się dodatkowy czynnik...
Już od jakiegoś czasu było wiadomo, że z dniem 18-tym grudnia b.r. zostaną zamknięte ostatnie serwery gry Warhammer: Age of Reckoning, znanej powszechnie jako Warhammer Online. Była to moja pierwsza, i jak na razie jedyna, gra mmo. Jako wielbiciel świata Warhammera kupiłem wersję kolekcjonerską i grałem od bety w 2008 r. Zacząłem z kilkoma znajomymi od figurek, z czasem przeszedłem do większej gildii "z ambicjami", potem zaczęły się przenosiny z serwera na serwer, zmiany gildii... miałem kilka przerw po 2-3 miesiące, a od połowy 2012 roku praktycznie przestałem grać w ogóle. Jednak przez cały ten czas, gdzieś tam zawsze była możliwość ponownej aktywacji konta, zawsze gdzieś ten świat czekał. I oto okazało się, że za chwilę go nie będzie.
niedziela, 22 grudnia 2013
sobota, 26 października 2013
Bestia powstała... i co dalej?
Po dłuższej przerwie spowodowanej Hussarem i następującym po nim ciężkim tygodniu wracamy do stałego rozkładu jazdy.
Oto gotowa bestia, znaczy się Fire of Salvation. Zdjęcia zrobiłem jeszcze przed Hussarem, ale dopiero teraz miałem czas by je obrobić i opublikować. Jako że to mój najlepszy - jak dotąd - warjack, postanowiłem zamęczyć Drogich Czytelników fotkami z każdej możliwej strony :P
wtorek, 22 października 2013
Hussar 2013 - subiektywnie
W ostatni weekend odbyła się kolejna edycja konkursu Hussar.
Każdy choć trochę poważniej zajmuje się figurkami w tym kraju powinien wiedzieć
co to za wydarzenie, nie będę się więc rozpisywał po próżnicy.
Tegoroczny Hussar był "jeszcze bardziej" pod każdym chyba względem: ilości prac, jakości prac, jakości pokazów, ilości malarskich sław. Nie bez podstaw jest Hussar najbardziej prestiżową imprezą figurkowo-malarską w Polsce.
I ja tam byłem, potem trochę piłem... Narobiłem masę zdjęć, ale nawet po pobieżnym przejrzeniu internetów w ciągu ostatnich dwóch dni dotarło do mnie, że publikacja wszystkich nie ma sensu. Primo - kiepsko robię zdjęcia i mój aparat nie jest specjalnie profesjonalny, więc zdjęcia są dużo gorsze niż te które już można obejrzeć w sieci. Secundo - trochę mi się śmiać chciało, bo 90% moich ujęć prezentowanych modeli jest dokładnie identyczna z tymi już opublikowanymi. Ergo - ani moje zdjęcia nie są lepsze, ani ciekawsze :)
Dlatego zdjęć poniżej jest mało, za to postarałem się do każdego coś dopisać. Jeśli natomiast chcecie obejrzeć dobre zdjęcia, to proponuję następujące linki:
Tegoroczny Hussar był "jeszcze bardziej" pod każdym chyba względem: ilości prac, jakości prac, jakości pokazów, ilości malarskich sław. Nie bez podstaw jest Hussar najbardziej prestiżową imprezą figurkowo-malarską w Polsce.
I ja tam byłem, potem trochę piłem... Narobiłem masę zdjęć, ale nawet po pobieżnym przejrzeniu internetów w ciągu ostatnich dwóch dni dotarło do mnie, że publikacja wszystkich nie ma sensu. Primo - kiepsko robię zdjęcia i mój aparat nie jest specjalnie profesjonalny, więc zdjęcia są dużo gorsze niż te które już można obejrzeć w sieci. Secundo - trochę mi się śmiać chciało, bo 90% moich ujęć prezentowanych modeli jest dokładnie identyczna z tymi już opublikowanymi. Ergo - ani moje zdjęcia nie są lepsze, ani ciekawsze :)
Dlatego zdjęć poniżej jest mało, za to postarałem się do każdego coś dopisać. Jeśli natomiast chcecie obejrzeć dobre zdjęcia, to proponuję następujące linki:
czwartek, 17 października 2013
Narodziny bestii, cz. 5
To już końcówka. Tym razem wszystkie detale.
Po kolei:
1. Kryształki
O metodach malowania kryształków rozpisywałem się kiedyś... ups, tak naprawdę się NIE rozpisywałem, pamięć ludzka jest zawodna :( Dzięki QC za wykrycie błędu. Zacznę jeszcze raz:
Kryształki pomalowałem sposobami które ćwiczyłem TUTAJ. W przypadku Fire of Salvation nie wyważałem otwartych drzwi, po prostu powieliłem schemat, używając czarnego (RMS), 959 Purple, 945 Magenta (VMC) oraz czystej bieli (na blik).
Po kolei:
1. Kryształki
O metodach malowania kryształków rozpisywałem się kiedyś... ups, tak naprawdę się NIE rozpisywałem, pamięć ludzka jest zawodna :( Dzięki QC za wykrycie błędu. Zacznę jeszcze raz:
Kryształki pomalowałem sposobami które ćwiczyłem TUTAJ. W przypadku Fire of Salvation nie wyważałem otwartych drzwi, po prostu powieliłem schemat, używając czarnego (RMS), 959 Purple, 945 Magenta (VMC) oraz czystej bieli (na blik).
niedziela, 13 października 2013
Narodziny bestii, cz. 4
Czas na metal. Znaczy się puszczamy np. takie coś i bierzemy się za pędzle.
Wiele razy wspominałem że metaliki sprawiają mi niejaki problem. Niby teorię znam, wiem jak powinien wyglądać metal robiony suchym pędzlem a jak washowany... ale różnie mi to wychodziło. Ostatnimi czasy zacząłem się przekonywać do powolnego, spokojnego, wielowarstwowego glaze'owania, i taką też metodą pomalowałem metale na Fire of Salvation.
poniedziałek, 23 września 2013
Ręcznik na ring
Oto czara się przelała.
Już od jakiegoś czasu męczy mnie kryzys osobowości / własnej wartości / wieku średniego. Ciągle brak czasu, a jak czas jest - to brak siły. Wiem wiem, pisałem to już nie raz, ale tym razem doszła do tego gorzka refleksja, a raczej - realistyczne podsumowanie.
Już od jakiegoś czasu męczy mnie kryzys osobowości / własnej wartości / wieku średniego. Ciągle brak czasu, a jak czas jest - to brak siły. Wiem wiem, pisałem to już nie raz, ale tym razem doszła do tego gorzka refleksja, a raczej - realistyczne podsumowanie.
poniedziałek, 16 września 2013
Warsztaty w Toruniu
W ostatni weekend miałem przyjemność odwiedzić ponownie Toruń i wziąć udział w warsztatach malarskich, zorganizowanych przez znanego tu i ówdzie Michała "Arbala" Walczaka (autora bloga Coloured Dust). Poniżej relacja z tychże, okraszona kilkoma zdjęciami.
środa, 11 września 2013
Narodziny bestii, cz. 3
Następnym kolorem do malowania była charakterystyczna menothowa purpura, do której użyłem - by the book - farb P3: Sanguine Base oraz Sanguine Highlight.
Proces minimalnie się różnił od poprzedniego etapu, ze względu na dość słabe właściwości kryjące farby Sanguine Highlight.
Na początek położyłem 2-3 cienkie warstwy tejże farby:
Proces minimalnie się różnił od poprzedniego etapu, ze względu na dość słabe właściwości kryjące farby Sanguine Highlight.
Na początek położyłem 2-3 cienkie warstwy tejże farby:
sobota, 7 września 2013
Narodziny bestii, cz. 2
Zanim przejdziemy do fotek - kilka uwag.
Po pierwsze - nie trzymam się sztywno "fabrycznego" schematu malowania; owszem, używam kolorów wymyślonych przez Privateer Press, ale samo ich rozmieszczenie jest inne.
Po drugie - w trakcie pracy nad modelem jedna z łap warjacka najpierw się obluzowała, a potem zupełnie zeszła ze sztyftu. Tak naprawdę to dobrze, bo łatwiej mi będzie pomalować detale, ale na zdjęciach co chwilę jest w trochę innej pozycji ;)
Po trzecie - mam jedną porządną lampę, i żeby zrobić zdjęcie muszę ją przemieszczać między stanowiskiem do malowania a tym drugim do robienia zdjęć; w związku z tym oświetlenie na poszczególnych fotach może się trochę różnić, ale mam nadzieję że różnice pomiędzy poszczególnymi etapami widać wystarczająco dobrze.
A teraz - zdjęcia:
Po pierwsze - nie trzymam się sztywno "fabrycznego" schematu malowania; owszem, używam kolorów wymyślonych przez Privateer Press, ale samo ich rozmieszczenie jest inne.
Po drugie - w trakcie pracy nad modelem jedna z łap warjacka najpierw się obluzowała, a potem zupełnie zeszła ze sztyftu. Tak naprawdę to dobrze, bo łatwiej mi będzie pomalować detale, ale na zdjęciach co chwilę jest w trochę innej pozycji ;)
Po trzecie - mam jedną porządną lampę, i żeby zrobić zdjęcie muszę ją przemieszczać między stanowiskiem do malowania a tym drugim do robienia zdjęć; w związku z tym oświetlenie na poszczególnych fotach może się trochę różnić, ale mam nadzieję że różnice pomiędzy poszczególnymi etapami widać wystarczająco dobrze.
A teraz - zdjęcia:
wtorek, 3 września 2013
Narodziny bestii, cz. 1
Czas na obiecany "krok-po-kroku"!
Dostałem do pomalowania model Fire of Salvation ze stajni Privateer Press. Model jest mocno oldschool, ciężki, metalowy i trochę pokraczny, ale największym problemem była sama jakość odlewu - praktycznie cały warjack był pokryty małymi wżerkami. Z tego co słyszałem tu i ówdzie takie uszkodzenia powstają gdy leje się roztopiony metal w słabo nagrzaną formę (inna teoria mówi o efektach spalania talku, który czasem używany jest w roli substancji ułatwiającej wyjmowanie odlewów z formy). Tak czy inaczej wyglądało to nie najlepiej:
Dostałem do pomalowania model Fire of Salvation ze stajni Privateer Press. Model jest mocno oldschool, ciężki, metalowy i trochę pokraczny, ale największym problemem była sama jakość odlewu - praktycznie cały warjack był pokryty małymi wżerkami. Z tego co słyszałem tu i ówdzie takie uszkodzenia powstają gdy leje się roztopiony metal w słabo nagrzaną formę (inna teoria mówi o efektach spalania talku, który czasem używany jest w roli substancji ułatwiającej wyjmowanie odlewów z formy). Tak czy inaczej wyglądało to nie najlepiej:
sobota, 31 sierpnia 2013
Lokhir - przed i po
A jednak się złamałem.
Po wielu krytycznych uwagach siadłem jeszcze raz do lokhirowego płaszcza. Przyznam szczerze że jest mi trochę wstyd - myślałem że już cokolwiek ogarniam z zakresu kontrastu i świateł, a tu się okazuje że nie bardzo...
Po wielu krytycznych uwagach siadłem jeszcze raz do lokhirowego płaszcza. Przyznam szczerze że jest mi trochę wstyd - myślałem że już cokolwiek ogarniam z zakresu kontrastu i świateł, a tu się okazuje że nie bardzo...
wtorek, 27 sierpnia 2013
Lokhir Fellheart
Moje ostatnie malowidło - Lokhir Fellheart w całej krasie.
Jak pisałem wcześniej - byłem bardzo pozytywnie zaskoczony jakością figurki, i nie mówię tu o odlewie, ale o samym koncepcie i rzeźbie. Bez zbędnych dupereli i wydumanych kretynizmów cechujących ostatnie wybroczyny Gównianego Wydawcy. Bardzo przyjemnie się malowało.
poniedziałek, 26 sierpnia 2013
Inna strona hobby...
Zbierałem się do "normalnego" wpisu w tym tygodniu, i niewątpliwie jakiś popełnię, ale zdarzyła się pewna rzecz o której nie mogłem nie napisać.
Jak kiedyś wspomniałem, na facebooku istnieje grupa wielbicieli Oldhammera. Dziś pojawił się tam wpis, który pozwolę sobie zacytować w całości poniżej. W oryginalnym brzmieniu, bo tłumaczyć mi się nie chce, poza tym języki obce trzeba znać ;)
Wpis ten skłonił mnie do refleksji. Zazwyczaj nie zdajemy sobie sprawy jak wielki wpływ może mieć nasze hobby (czyt. zabawa i malowanie małych żołnierzyków) na poważne, czasem nieuleczalne problemy które komuś zatruwają całe życie. Nie codziennie słyszy się historie ludzi którym hobby uratowało - dosłownie - życie.
Polecam lekturę, bo to ważny - moim zdaniem - temat.
Jak kiedyś wspomniałem, na facebooku istnieje grupa wielbicieli Oldhammera. Dziś pojawił się tam wpis, który pozwolę sobie zacytować w całości poniżej. W oryginalnym brzmieniu, bo tłumaczyć mi się nie chce, poza tym języki obce trzeba znać ;)
Wpis ten skłonił mnie do refleksji. Zazwyczaj nie zdajemy sobie sprawy jak wielki wpływ może mieć nasze hobby (czyt. zabawa i malowanie małych żołnierzyków) na poważne, czasem nieuleczalne problemy które komuś zatruwają całe życie. Nie codziennie słyszy się historie ludzi którym hobby uratowało - dosłownie - życie.
Polecam lekturę, bo to ważny - moim zdaniem - temat.
środa, 7 sierpnia 2013
Claymore 2013 - cz. 2
Po udanym czwartkowym wieczorze mieliśmy z bratem dzień odpoczynku, w ciągu którego rozkoszowaliśmy się prawdziwymi stekami i różnorodnym piwem. Długo by można wymieniać wszelkie możliwe marki i odmiany mojego ulubionego stouta. Darowałem sobie także fotografowanie każdej wypitej butelki, ale ta jedna stanowiła zbyt wielką pokusę - jak tylko odczytałem napisy na etykiecie od razu sięgnąłem po aparat ;)
No dobra, do rzeczy.
No dobra, do rzeczy.
wtorek, 6 sierpnia 2013
Claymore 2013 - cz. 1
Tytuł posta jest trochę mylący, ponieważ o samym konwencie wargame'owym Claymore będzie tu niewiele. Niemniej wizytę na tradycyjnym czwartkowym wieczorze cenię sobie wielce, dlatego podzieliłem moją relację z Edynburga na dwie części, żeby należycie opisać swoje przeżycia.
Zacznę jednak od czegoś z innej... hmm... beczki ;)
Zacznę jednak od czegoś z innej... hmm... beczki ;)
środa, 31 lipca 2013
Rocky road to Scotland
Prawie się nie udało - nagłe podupadnięcie zdrowotne prawie przekreśliło moje plany wyjazdowe, ale opanowałem sytuację i jednak jadę! A raczej lecę ;)
Celem jest Edynburg. Odwiedzam tam mojego brata (bo on jest za leniwy żeby przyjechać do Polski), i zgodnie z naszą tradycją odwiedzimy konwent wargame'owy. Do tej pory był to Carronade w Falkirk, tym razem jednak zobaczę Claymore - największy i najbardziej prestiżowy "show" w Szkocji. Nie muszę dodawać że popiskuję z radości jak mała dziewczynka na widok Hello Kitty. Zastanawiam się czy nie podwoić zapasu baterii do aparatu, bo może być ciekawie ;) Spodziewajcie się więc obszernej relacji jakoś w przyszłym tygodniu.
Celem jest Edynburg. Odwiedzam tam mojego brata (bo on jest za leniwy żeby przyjechać do Polski), i zgodnie z naszą tradycją odwiedzimy konwent wargame'owy. Do tej pory był to Carronade w Falkirk, tym razem jednak zobaczę Claymore - największy i najbardziej prestiżowy "show" w Szkocji. Nie muszę dodawać że popiskuję z radości jak mała dziewczynka na widok Hello Kitty. Zastanawiam się czy nie podwoić zapasu baterii do aparatu, bo może być ciekawie ;) Spodziewajcie się więc obszernej relacji jakoś w przyszłym tygodniu.
piątek, 26 lipca 2013
Orkowe marudzenia...
Przyszedł ten moment kiedy muszę trochę ponarzekać.
Nie mam siły, czasu ani pieniędzy. Chodzi oczywiście o szeroko pojęte hobby - nie pamiętam już kiedy ostatnio grałem w cokolwiek bitewnego, twardo trzymam się postanowienia codziennego malowania, ale w efekcie wychodzi tego godzina, góra dwie. Projekty na Hussara na razie są tylko w mojej głowie, bo brak mi funduszy do zakupu odpowiednich figurek. Wracam lekko zmęczony z pracy, jednak zanim siądę do malowania jestem już doszczętnie zmielony przez mojego syna-rozrabiakę, w związku z czym malowanie idzie powoli. Od kilku dni kolejne figurki (w tym dwa zamówienia) leżą wypolerowane i czekają na podkładowanie aerografem, jednak codziennie okazuje się że "już" jest 21 i mały zasypia, więc nie mogę hałasować.
Nie mam siły, czasu ani pieniędzy. Chodzi oczywiście o szeroko pojęte hobby - nie pamiętam już kiedy ostatnio grałem w cokolwiek bitewnego, twardo trzymam się postanowienia codziennego malowania, ale w efekcie wychodzi tego godzina, góra dwie. Projekty na Hussara na razie są tylko w mojej głowie, bo brak mi funduszy do zakupu odpowiednich figurek. Wracam lekko zmęczony z pracy, jednak zanim siądę do malowania jestem już doszczętnie zmielony przez mojego syna-rozrabiakę, w związku z czym malowanie idzie powoli. Od kilku dni kolejne figurki (w tym dwa zamówienia) leżą wypolerowane i czekają na podkładowanie aerografem, jednak codziennie okazuje się że "już" jest 21 i mały zasypia, więc nie mogę hałasować.
wtorek, 2 lipca 2013
Rozpakowane trzy razy
Ten post miał pojawić się wcześniej, ale akurat złapałem dobrą fazę na orczą skórę, więc korzystałem - tym bardziej że pierwsze podejście do forgeworldowego orka było niestety spaprane. Teraz wyszło dużo lepiej, więc proszę nie marudzić - cierpienie uszlachetnia.
Poniżej aż trzy recenzje modeli, które nabyłem na imprezach malarskich w Toruniu i Radomiu. A co, postanowiłem się nie rozdrabniać. Zanim przejdę do konkretów, chciałbym zaznaczyć jedną rzecz: otóż można będzie odnieść wrażenie, że się czepiam tego czy owego. Naprawdę tak nie jest. Wszystkie modele bardzo mi się podobają, i uważam że były warte każdej wydanej na nie złotówki; po prostu uważam że recenzje należy robić rzetelnie, i jak jest jakiś mankament to warto o nim wspomnieć, niezależnie od tego jak bardzo się człowiek do danego modelu ślini ;)
Poniżej aż trzy recenzje modeli, które nabyłem na imprezach malarskich w Toruniu i Radomiu. A co, postanowiłem się nie rozdrabniać. Zanim przejdę do konkretów, chciałbym zaznaczyć jedną rzecz: otóż można będzie odnieść wrażenie, że się czepiam tego czy owego. Naprawdę tak nie jest. Wszystkie modele bardzo mi się podobają, i uważam że były warte każdej wydanej na nie złotówki; po prostu uważam że recenzje należy robić rzetelnie, i jak jest jakiś mankament to warto o nim wspomnieć, niezależnie od tego jak bardzo się człowiek do danego modelu ślini ;)
niedziela, 30 czerwca 2013
Masters of Imagination 2013
No i po zawodach (dosłownie). Po całym dniu łażenia, palenia fajków, łażenia, robienia zdjęć, gadania, palenia fajków, picia piwa, podróży pociągami i palenia fajków (naprawdę, jakoś tak ćmiłem jak smok...) nareszcie powróciłem do domu z Masters of Imagination w Radomiu.
Od razu z góry przepraszam za dwie rzeczy: pierwsza - coś posrałem z ustawieniami aparatu, więc zdjęcia są koszmarne (ale jakieś tam są); druga - nie byłem w stanie rozpoznać/zapamiętać wszystkich, więc pod niektórymi zdjęciami będą zamiast imion/ksywek takie nawiasy (???????), oznacza to że nie wiem/nie pamiętam i proszę o uzupełnienie informacji jakby ktoś pamiętał/znał.
Od razu z góry przepraszam za dwie rzeczy: pierwsza - coś posrałem z ustawieniami aparatu, więc zdjęcia są koszmarne (ale jakieś tam są); druga - nie byłem w stanie rozpoznać/zapamiętać wszystkich, więc pod niektórymi zdjęciami będą zamiast imion/ksywek takie nawiasy (???????), oznacza to że nie wiem/nie pamiętam i proszę o uzupełnienie informacji jakby ktoś pamiętał/znał.
poniedziałek, 24 czerwca 2013
Festiwal w Toruniu - Veni, Vidi... LOLWHUT?!?
Oto odbył się pierwszy w moim życiu konkurs. Właściwie to bardziej festiwal, zresztą zgodnie z założeniami - przede wszystkim chodziło o to żeby pooglądać figurki i porozmawiać z równie jak ja zakręconymi ludźmi :) Nawet nazywał się adekwatnie: II Festiwal Malarstwa i Rzeźby Figurkowej, Toruń 2013.
Długo by opowiadać. Naprawdę dłuuuuugo, tym bardziej że ja, jako świeżynka, odbierałem wszystko dwa razy "bardziej". Dlatego by nie zanudzać szanownej publiki postaram się przedstawić imprezę w skrócie, w formie fotorelacji. Gdyby ktoś chciał np. obejrzeć zdjęcia wszystkich stołów z ekspozycji, to zapraszam na gotowe już galerie: tutaj oraz facebookową tutaj. Polecam również lekturę relacji Arbala tutaj.
Zatem - od początku:
Długo by opowiadać. Naprawdę dłuuuuugo, tym bardziej że ja, jako świeżynka, odbierałem wszystko dwa razy "bardziej". Dlatego by nie zanudzać szanownej publiki postaram się przedstawić imprezę w skrócie, w formie fotorelacji. Gdyby ktoś chciał np. obejrzeć zdjęcia wszystkich stołów z ekspozycji, to zapraszam na gotowe już galerie: tutaj oraz facebookową tutaj. Polecam również lekturę relacji Arbala tutaj.
Zatem - od początku:
piątek, 14 czerwca 2013
Czas ucieka...
... a malowanie ledwo tylko ruszyło się do przodu.
To znaczy - malowałem dużo, ale niewiele widać. Oczywiście masa spraw zwaliła mi się na głowę, jak to zwykle bywa w sytuacjach kiedy czas jest ograniczony :( W związku z tym - co było do przewidzenia - z mojej początkowej reprezentacji ostały się dwie figurki które mają szanse na pomalowanie na czas. Nie przejmuję się zbytnio, ponieważ wolę pomalować dwie tak żebym był z nich w miarę zadowolony niż pomalować pięć i mieć cały czas poczucie że mogłem to zrobić lepiej.
Ponieważ przykładam się jak mogę, same metale na dwóch moich zawodnikach robiłem kilka wieczorów. Zdjęcia znów poglądowe, więc niestety nie widać całości efektu...
To znaczy - malowałem dużo, ale niewiele widać. Oczywiście masa spraw zwaliła mi się na głowę, jak to zwykle bywa w sytuacjach kiedy czas jest ograniczony :( W związku z tym - co było do przewidzenia - z mojej początkowej reprezentacji ostały się dwie figurki które mają szanse na pomalowanie na czas. Nie przejmuję się zbytnio, ponieważ wolę pomalować dwie tak żebym był z nich w miarę zadowolony niż pomalować pięć i mieć cały czas poczucie że mogłem to zrobić lepiej.
Ponieważ przykładam się jak mogę, same metale na dwóch moich zawodnikach robiłem kilka wieczorów. Zdjęcia znów poglądowe, więc niestety nie widać całości efektu...
poniedziałek, 3 czerwca 2013
"Huragan" Wołomin
Juuuuuż tłumaczę o co chodzi z tym tytułem :)
Otóż kiedy jeździłem w odwiedziny do swojej przyszłej żony, pociągiem do Wołomina, za każdym razem mijałem znajdujący się po drodze stadion tego klubu. I tak sobie czasem myślałem, co sobie obiecują grający w nim piłkarze. Przecież wiadomo że ekstraklasy z tego nie będzie, po samym stadionie widać. Więc po co?
I za każdym razem dochodziłem do tego samego wniosku: po to żeby grać. Może to i wyidealizowane wyobrażenie, wszak nie śledzę tematów piłkarskich i nie wiem jak to od podszewki wygląda, ale przecież po to są te ligi żeby któreś były pierwsze, a któreś drugie albo trzecie. Gdyby wszyscy byli na tym samym poziomie - nie było by najlepszych. Więc i takie "Huragany" mają swoje, bardzo potrzebne miejsce.
A jaki to ma związek z figurkami? Otóż wielkimi krokami zbliżają się wspomniane przeze mnie ostatnio konkursy - Festiwal w Toruniu i MoI w Radomiu. Na oba się wybieram. Wiem że nie wygram. Więc po co? Ano właśnie po to żeby ktoś lepszy mógł wygrać, żeby było z czego wybierać. Żeby robić tło jako ta IV liga*.
Tak poza tym - żeby w tym uczestniczyć, po prostu. Poznać innych malarzy, pogadać przy jakimś zacnym trunku o przewadze NMM nad TMM (lub na odwrót), popatrzeć jak na żywo wygląda to lepsze malowanie.
Więc działam! Oto moja IV-ligowa reprezentacja:
Od lewej mamy: Dark Elfa z GW, dwoje rzezimieszków z Reapera (do winietki typu "pojedynek"), orkowy boss z Forge World (łapy z toporem oddzielnie), i w pierwszym rzędzie: wojowniczka z Hasslefree (ręka z tarczą oddzielnie) oraz jedyna w tym zespole figurka 54 mm - rycerz z Andrea Miniatures.
Dark Elf i Ork są tak naprawdę figurkami malowanymi na zamówienie, ale nie mam czasu by zająć się tylko modelami na konkurs, więc uzupełniają szeregi.
W tym poście chciałbym się nieco skupić na figurce z Andrea Miniatures. Pisałem już o niej wcześniej, kiedy to dostałem ją w prezencie od przyjaciół :) Kiedy zdecydowałem się pomalować ją na konkurs, okazało się że rzeźba twarzy niezbyt przypomina Orlando Blooma. Co więcej, po przeszukaniu coolminiornot okazało się, że nawet lepsi ode mnie malarze nie są w stanie upodobnić jej do Legolasa z zarostem. W związku z tym postanowiłem odpuścić i zająć się nią w inny sposób.
Od jakiegoś czasu interesuje mnie średniowieczna i renesansowa armia Hiszpanii. Różniła się zasadniczo od innych europejskich armii z powodu ciągłych walk z Maurami w ramach tzw. Rekonkwisty - czyli odbierania ziem hiszpańskich z rąk muzułmanów, które trwało od IX w. aż do upadku Grenady w 1492 roku... Ekhem, dobra, zapędzam się. W każdym razie na przełomie XII i XIII wieku w ówczesnych hiszpańskich królestwach powstały 4 rycerskie zakony, wzorowane na Templariuszach i Joannitach. Najznaczniejszym z nich (choć nie pierwszym) był zakon św. Jakuba, patrona Hiszpanii, który dla klimatu i przez hipsterskie podejście do historii nazywał będę oryginalnie: Orden de Santiago.
Ciekawą cechą hiszpańskich zakonów były ich krzyże, z których ten od Santiago różnił się od pozostałych (wszystkie trzy pozostałe zakony miały krzyże w tym samym kształcie, różniące się kolorem). W odróżnieniu od relatywnie prostych krzyży popularnych w Ziemi Świętej, te hiszpańskie były urozmaicone i wręcz ozdobne.
Uznałem że krzyż zakonu Calatrava jednak przekracza moje możliwości freehandowe, w związku z czym stanęło na Santiago. Oczywiście, jeśli rycerz-zakonnik, to musi być brodaty - więc złapałem za miliput i dorobiłem mu brodę:
Choć sama broda cudem rzeźby nie jest, to jednak w miarę wpasowała się w klimat figurki.
Żeby lepiej oddać efekt ostrego, hiszpańskiego słońca, postanowiłem na figurce zastosować tzw. "pre-shading", czyli podkładowanie ciemnym i jasnym kolorem. W tym wypadku najpierw całość pokryłem czarnym primerem (wszystkie podkłady robię primerami Vallejo za pomocą aerografu), następnie od góry, pod lekkim kątem, obsikałem całość szarym. Dzięki temu mniej-więcej widać gdzie światło byłoby najostrzejsze, a więc gdzie najbardziej trzeba będzie figurkę rozjaśnić.
Prace idą powoli ze względów o których już nie raz pisałem, ale wciąż jestem dobrej myśli. Nawet podstawki już mam mniej-więcej zaplanowane i częściowo zbudowane (a jak wiadomo, na konkurs nie wypada mieć zwykłych plastikowych kwadracików):
Przez ostatni weekend (a przynajmniej tyle ile miałem z niego do dyspozycji) oprócz położenia podkładu udało mi się dokonać pierwszych maźnięć. Od razu zaznaczam że fotki są mocno WiP, więc niewiele na nich widać poza samym faktem pomalowania ;)
Jak widać - plany mam ambitne, zobaczymy ile z nich uda się wykonać :)
* Już po wymyśleniu wstępu do tego posta dowiedziałem się przypadkowo, że Huragan Wołomin właśnie awansował z IV do III ligi... czyżby dobry omen? :P
Otóż kiedy jeździłem w odwiedziny do swojej przyszłej żony, pociągiem do Wołomina, za każdym razem mijałem znajdujący się po drodze stadion tego klubu. I tak sobie czasem myślałem, co sobie obiecują grający w nim piłkarze. Przecież wiadomo że ekstraklasy z tego nie będzie, po samym stadionie widać. Więc po co?
I za każdym razem dochodziłem do tego samego wniosku: po to żeby grać. Może to i wyidealizowane wyobrażenie, wszak nie śledzę tematów piłkarskich i nie wiem jak to od podszewki wygląda, ale przecież po to są te ligi żeby któreś były pierwsze, a któreś drugie albo trzecie. Gdyby wszyscy byli na tym samym poziomie - nie było by najlepszych. Więc i takie "Huragany" mają swoje, bardzo potrzebne miejsce.
A jaki to ma związek z figurkami? Otóż wielkimi krokami zbliżają się wspomniane przeze mnie ostatnio konkursy - Festiwal w Toruniu i MoI w Radomiu. Na oba się wybieram. Wiem że nie wygram. Więc po co? Ano właśnie po to żeby ktoś lepszy mógł wygrać, żeby było z czego wybierać. Żeby robić tło jako ta IV liga*.
Tak poza tym - żeby w tym uczestniczyć, po prostu. Poznać innych malarzy, pogadać przy jakimś zacnym trunku o przewadze NMM nad TMM (lub na odwrót), popatrzeć jak na żywo wygląda to lepsze malowanie.
Więc działam! Oto moja IV-ligowa reprezentacja:
Od lewej mamy: Dark Elfa z GW, dwoje rzezimieszków z Reapera (do winietki typu "pojedynek"), orkowy boss z Forge World (łapy z toporem oddzielnie), i w pierwszym rzędzie: wojowniczka z Hasslefree (ręka z tarczą oddzielnie) oraz jedyna w tym zespole figurka 54 mm - rycerz z Andrea Miniatures.
Dark Elf i Ork są tak naprawdę figurkami malowanymi na zamówienie, ale nie mam czasu by zająć się tylko modelami na konkurs, więc uzupełniają szeregi.
W tym poście chciałbym się nieco skupić na figurce z Andrea Miniatures. Pisałem już o niej wcześniej, kiedy to dostałem ją w prezencie od przyjaciół :) Kiedy zdecydowałem się pomalować ją na konkurs, okazało się że rzeźba twarzy niezbyt przypomina Orlando Blooma. Co więcej, po przeszukaniu coolminiornot okazało się, że nawet lepsi ode mnie malarze nie są w stanie upodobnić jej do Legolasa z zarostem. W związku z tym postanowiłem odpuścić i zająć się nią w inny sposób.
Od jakiegoś czasu interesuje mnie średniowieczna i renesansowa armia Hiszpanii. Różniła się zasadniczo od innych europejskich armii z powodu ciągłych walk z Maurami w ramach tzw. Rekonkwisty - czyli odbierania ziem hiszpańskich z rąk muzułmanów, które trwało od IX w. aż do upadku Grenady w 1492 roku... Ekhem, dobra, zapędzam się. W każdym razie na przełomie XII i XIII wieku w ówczesnych hiszpańskich królestwach powstały 4 rycerskie zakony, wzorowane na Templariuszach i Joannitach. Najznaczniejszym z nich (choć nie pierwszym) był zakon św. Jakuba, patrona Hiszpanii, który dla klimatu i przez hipsterskie podejście do historii nazywał będę oryginalnie: Orden de Santiago.
Ciekawą cechą hiszpańskich zakonów były ich krzyże, z których ten od Santiago różnił się od pozostałych (wszystkie trzy pozostałe zakony miały krzyże w tym samym kształcie, różniące się kolorem). W odróżnieniu od relatywnie prostych krzyży popularnych w Ziemi Świętej, te hiszpańskie były urozmaicone i wręcz ozdobne.
Krzyż Orden de Santiago
Orden de Calatrava
Orden de Montesa
Orden de Alcantara
Uznałem że krzyż zakonu Calatrava jednak przekracza moje możliwości freehandowe, w związku z czym stanęło na Santiago. Oczywiście, jeśli rycerz-zakonnik, to musi być brodaty - więc złapałem za miliput i dorobiłem mu brodę:
Na zdjęciu widać także Liquid Green Stuff, którego użyłem do wyrównania powierzchni figurki.
Choć sama broda cudem rzeźby nie jest, to jednak w miarę wpasowała się w klimat figurki.
Żeby lepiej oddać efekt ostrego, hiszpańskiego słońca, postanowiłem na figurce zastosować tzw. "pre-shading", czyli podkładowanie ciemnym i jasnym kolorem. W tym wypadku najpierw całość pokryłem czarnym primerem (wszystkie podkłady robię primerami Vallejo za pomocą aerografu), następnie od góry, pod lekkim kątem, obsikałem całość szarym. Dzięki temu mniej-więcej widać gdzie światło byłoby najostrzejsze, a więc gdzie najbardziej trzeba będzie figurkę rozjaśnić.
Prace idą powoli ze względów o których już nie raz pisałem, ale wciąż jestem dobrej myśli. Nawet podstawki już mam mniej-więcej zaplanowane i częściowo zbudowane (a jak wiadomo, na konkurs nie wypada mieć zwykłych plastikowych kwadracików):
Przez ostatni weekend (a przynajmniej tyle ile miałem z niego do dyspozycji) oprócz położenia podkładu udało mi się dokonać pierwszych maźnięć. Od razu zaznaczam że fotki są mocno WiP, więc niewiele na nich widać poza samym faktem pomalowania ;)
Kusi mnie żeby jeszcze urozmaicić oczy blikami i źrenicami, ale nie chcę z drugiej strony żeby zanadto się wybijały, bo rycerz ma zerkać "spode łba"...
Niestety, przejścia wyszły trochę chropowate, choć z samych kolorów jestem zadowolony.
Ta fotka wygląda strasznie, ale to kwestia powiększenia i słabego
światła - wojowniczka z Hasslefree jest naprawdę, ale to naprawdę
drobniutka. Nie wiem czy to nie najmniejsza figurka (poza 15 mm) którą
miałem okazję malować...
Jak widać - plany mam ambitne, zobaczymy ile z nich uda się wykonać :)
* Już po wymyśleniu wstępu do tego posta dowiedziałem się przypadkowo, że Huragan Wołomin właśnie awansował z IV do III ligi... czyżby dobry omen? :P
niedziela, 19 maja 2013
Krasnoludzki chorąży i kilka newsów.
W końcu się udało :)
Po obfitującym we wpisy marcu i dużo słabszym kwietniu mamy w końcu maj, z tym oto - jedynym jak na razie - postem. Cóż, brzmi to banalnie, ale nowa praca (taka prawdziwa, 8 godzin dziennie plus dojazdy) oraz rosnący jak na drożdżach synek nie pozostawiają mi zbyt dużo czasu na malowanie. Czasem mi się po prostu już nie chce.
Niemniej po pierwszych ciężkich tygodniach postanowiłem wziąć się w garść i maluję co wieczór, 1-2 godziny. Dzięki temu udało się skończyć krasnoludzkiego chorążego z Forge World.
Wydaje mi się że sam ludzik nie wyszedł tak ciekawie jak prezentowany wcześniej lord. Może tamten miał bardziej urozmaiconą brodę?
No i sam sztandar. Jak wspominałem na stronie fb, chciałem na samej szmatce uzyskać efekt poprzecieranej tkaniny. Jak wyszło - oceńcie sami. Natomiast przerażająca ilość złotych medalików jest chyba powodem dla którego tak długo mi się zeszło. Nabrałem przy okazji pewnej niechęci do ilości detali na figurkach FW...
W kolejce teraz mam dużego warjacka do Warmachine, bandę dzikich orków oraz trochę dark elfów. Z tych ostatnich jedna lub dwie figurki wejdą do mojego zestawu konkursowego, który szykuję na czerwiec - mają wtedy miejsce dwa konkursy, w odstępie zaledwie tygodnia: II Festiwal Malarstwa i Rzeźby Figurkowej w Toruniu oraz Masters of Imagination w Radomiu. Mam zamiar pojawić się na obydwu, mimo że nie czuję się jeszcze na odpowiednim poziomie do wygrywania czegokolwiek. Ale - jak to ktoś słusznie zauważył - ktoś też musi przegrać, więc moje figurki będą robić tło.
Na poniższym zdjęciu widać to co do tej pory postanowiłem pomalować. Został miesiąc - wątpię żebym się z tym wszystkim wyrobił...
Po obfitującym we wpisy marcu i dużo słabszym kwietniu mamy w końcu maj, z tym oto - jedynym jak na razie - postem. Cóż, brzmi to banalnie, ale nowa praca (taka prawdziwa, 8 godzin dziennie plus dojazdy) oraz rosnący jak na drożdżach synek nie pozostawiają mi zbyt dużo czasu na malowanie. Czasem mi się po prostu już nie chce.
Niemniej po pierwszych ciężkich tygodniach postanowiłem wziąć się w garść i maluję co wieczór, 1-2 godziny. Dzięki temu udało się skończyć krasnoludzkiego chorążego z Forge World.
Wydaje mi się że sam ludzik nie wyszedł tak ciekawie jak prezentowany wcześniej lord. Może tamten miał bardziej urozmaiconą brodę?
No i sam sztandar. Jak wspominałem na stronie fb, chciałem na samej szmatce uzyskać efekt poprzecieranej tkaniny. Jak wyszło - oceńcie sami. Natomiast przerażająca ilość złotych medalików jest chyba powodem dla którego tak długo mi się zeszło. Nabrałem przy okazji pewnej niechęci do ilości detali na figurkach FW...
W kolejce teraz mam dużego warjacka do Warmachine, bandę dzikich orków oraz trochę dark elfów. Z tych ostatnich jedna lub dwie figurki wejdą do mojego zestawu konkursowego, który szykuję na czerwiec - mają wtedy miejsce dwa konkursy, w odstępie zaledwie tygodnia: II Festiwal Malarstwa i Rzeźby Figurkowej w Toruniu oraz Masters of Imagination w Radomiu. Mam zamiar pojawić się na obydwu, mimo że nie czuję się jeszcze na odpowiednim poziomie do wygrywania czegokolwiek. Ale - jak to ktoś słusznie zauważył - ktoś też musi przegrać, więc moje figurki będą robić tło.
Na poniższym zdjęciu widać to co do tej pory postanowiłem pomalować. Został miesiąc - wątpię żebym się z tym wszystkim wyrobił...
niedziela, 21 kwietnia 2013
Sztuka patrzenia
Wyszedłem sobie ja niedawno na balkon odetchnąć świeżym (ekhem) powietrzem, i moim oczom ukazał się taki oto widok:
Poprzyglądałem się trochę temu samochodzikowi, a że myśli miałem głęboko utkwione w pędzlach, farbach i mokrej palecie, mimowolnie zacząłem dobierać sobie farby planując łagodne przejścia między nimi, prawie że czując w palcach ruchy pędzla.
Jak zawsze w takich sytuacjach zaskoczyła mnie ilość barw na jak jednokolorowym - zdawało by się - obiekcie. Oczywistym jest, że przy bardzo połyskliwej powierzchni otoczenie będzie się odbijać trochę tak jak w lustrze, wpływając na kolor który faktycznie widzimy. Dodajmy do tego kierunek z którego pada światło słoneczne, a co za tym idzie - miejsca ocienione, w których kolory zyskają zimny odcień... i może się okazać, że do namalowania jednego samochodu potrzebujemy całej palety barw.
I pomyślałem sobie ja wtedy, że dokonam pobieżnej analizy widocznych kolorów i spróbuję wyodrębnić je tak, jak bym mieszał farby na palecie by nałożyć je na model samochodu. Złapałem za aparat, cyknąłem foto i siadłem do Photoshopa. Po kilku minutach zabawy dałem sobie na wstrzymanie, bo wyłapanie wszystkich kolorów zajęło by naprawdę sporo czasu, a zilustrowanie tego co chciałbym przekazać można zamknąć w dwóch zestawach.
Mamy więc zestaw pierwszy - drzwi i większą część burty samochodu:
Jak widać kolory są w miarę ciepłe, beżowe, poza rozjaśnieniami które wpadają w zimną sferę palety. Niby wystarczyłoby do ciekawego pomalowania, ale spójrzmy na maskę i przód:
Tu kolory są zupełnie zimne, niebieskawe. Jeśli zestawimy te dwie palety ze sobą, okaże się że na pierwszy rzut oka nie do końca do siebie pasują:
I w tym momencie można oddzielić utalentowanych malarzy od całej reszty, będą oni bowiem potrafili nie dość, że zauważyć te barwy (bez pomocy Photoshopa), to jeszcze tak je połączyć na malowanym obiekcie, by uzyskać to, co widać na zdjęciu ;)
Lubię czasem patrzeć sobie na jakiś obiekt i rozkładać go w ten sposób na kolory składowe. Trochę gorzej z zastosowaniem tej wiedzy w praktyce... Trzeba mieć wizję i jeszcze umiejętnie przenieść ją na ruchy pędzlem.
Poprzyglądałem się trochę temu samochodzikowi, a że myśli miałem głęboko utkwione w pędzlach, farbach i mokrej palecie, mimowolnie zacząłem dobierać sobie farby planując łagodne przejścia między nimi, prawie że czując w palcach ruchy pędzla.
Jak zawsze w takich sytuacjach zaskoczyła mnie ilość barw na jak jednokolorowym - zdawało by się - obiekcie. Oczywistym jest, że przy bardzo połyskliwej powierzchni otoczenie będzie się odbijać trochę tak jak w lustrze, wpływając na kolor który faktycznie widzimy. Dodajmy do tego kierunek z którego pada światło słoneczne, a co za tym idzie - miejsca ocienione, w których kolory zyskają zimny odcień... i może się okazać, że do namalowania jednego samochodu potrzebujemy całej palety barw.
I pomyślałem sobie ja wtedy, że dokonam pobieżnej analizy widocznych kolorów i spróbuję wyodrębnić je tak, jak bym mieszał farby na palecie by nałożyć je na model samochodu. Złapałem za aparat, cyknąłem foto i siadłem do Photoshopa. Po kilku minutach zabawy dałem sobie na wstrzymanie, bo wyłapanie wszystkich kolorów zajęło by naprawdę sporo czasu, a zilustrowanie tego co chciałbym przekazać można zamknąć w dwóch zestawach.
Mamy więc zestaw pierwszy - drzwi i większą część burty samochodu:
Jak widać kolory są w miarę ciepłe, beżowe, poza rozjaśnieniami które wpadają w zimną sferę palety. Niby wystarczyłoby do ciekawego pomalowania, ale spójrzmy na maskę i przód:
Tu kolory są zupełnie zimne, niebieskawe. Jeśli zestawimy te dwie palety ze sobą, okaże się że na pierwszy rzut oka nie do końca do siebie pasują:
I w tym momencie można oddzielić utalentowanych malarzy od całej reszty, będą oni bowiem potrafili nie dość, że zauważyć te barwy (bez pomocy Photoshopa), to jeszcze tak je połączyć na malowanym obiekcie, by uzyskać to, co widać na zdjęciu ;)
Lubię czasem patrzeć sobie na jakiś obiekt i rozkładać go w ten sposób na kolory składowe. Trochę gorzej z zastosowaniem tej wiedzy w praktyce... Trzeba mieć wizję i jeszcze umiejętnie przenieść ją na ruchy pędzlem.
piątek, 12 kwietnia 2013
Podstawki od SMM - recenzja
W związku z nową pracą malowanie mocno, niestety, zwolniło, choć nie stanęło w miejscu. Dlatego zamiast pochwalić się nową skończoną figurką, dziś zaprezentuję podstawki, które nabyłem w celu osadzenia na nich forgeworldowych krasnoludów.
Wybrałem produkt Scibor Monstrous Miniatures, z serii Rocky 20mm square bases. Zastanawiałem się jeszcze nad Micro Art, ale "ściborowe" jakoś lepiej mi wyglądały na zdjęciach. Jeden paypalowy przelew i kilka dni później paczuszka zawitała do mojego studia.
W blisterku znajdowało się 5 podstawek. Z 6 wzorów wybranego przeze mnie typu otrzymałem 3 (2 zdublowane). Po cichu liczyłem na cztery, ale nie mogę narzekać - wszak krasnoludów jest trzech, więc każdy wyląduje na innej podstawce.
Po rozpakowaniu dokładnie obejrzałem odlewy. Podstawki wykonane są z dobrej jakościowo, twardej żywicy. Nie znalazłem żadnych bąbli ani nadlewek. Na spodzie każdej podstawki są ślady po szlifowaniu nierówności, co daje pewność że każdy odlew jest dokładnie sprawdzany i obrabiany przed wysłaniem do klienta. Duży plus.
Poniżej każdy z otrzymanych przeze mnie wzorów.
Podsumowując - bardzo fajny zakup. Na pewno jeszcze kiedyś skuszę się na podstawki od SMM, a biorąc pod uwagę ostatnie fotki krążące po sieci, może nawet nabędę kilka figurek (ulubione tematy Ścibora - krasnoludy i nie-Space-Marines - jakoś do mnie nie przemawiają, choć jakościowo są zapewne w światowej czołówce).
Acha, jeszcze jedno - jako że zakupu dokonałem w okolicach Wielkanocy, do paczki dołożono świąteczny gratis - winietkę z krasnoludem w stroju zajączka i wyglądającego z pisanki goblina. Taki mały, śmieszny gadżet, prędzej czy później trafi pod pędzel ;)
Wybrałem produkt Scibor Monstrous Miniatures, z serii Rocky 20mm square bases. Zastanawiałem się jeszcze nad Micro Art, ale "ściborowe" jakoś lepiej mi wyglądały na zdjęciach. Jeden paypalowy przelew i kilka dni później paczuszka zawitała do mojego studia.
W blisterku znajdowało się 5 podstawek. Z 6 wzorów wybranego przeze mnie typu otrzymałem 3 (2 zdublowane). Po cichu liczyłem na cztery, ale nie mogę narzekać - wszak krasnoludów jest trzech, więc każdy wyląduje na innej podstawce.
Po rozpakowaniu dokładnie obejrzałem odlewy. Podstawki wykonane są z dobrej jakościowo, twardej żywicy. Nie znalazłem żadnych bąbli ani nadlewek. Na spodzie każdej podstawki są ślady po szlifowaniu nierówności, co daje pewność że każdy odlew jest dokładnie sprawdzany i obrabiany przed wysłaniem do klienta. Duży plus.
Poniżej każdy z otrzymanych przeze mnie wzorów.
Na skale leży czaszka - początkowo myślałem że widniejąca w niej dziura to ślad po ogromnym bąblu powietrza, ale okazało się że akurat ten wzór był zdublowany w mojej paczce i na obydwu egzemplarzach dziura jest identyczna, więc to nie defekt lecz urozmaicenie rzeźby.
Na dwóch wzorach oprócz skały i piasku/żwiru umieszczono też lekko oklapłą roślinkę, taką jak na powyższej fotce. Miły akcent.
Powyższą podstawkę możecie obejrzeć "w akcji" na zdjęciach gotowego slayera tutaj.
Podsumowując - bardzo fajny zakup. Na pewno jeszcze kiedyś skuszę się na podstawki od SMM, a biorąc pod uwagę ostatnie fotki krążące po sieci, może nawet nabędę kilka figurek (ulubione tematy Ścibora - krasnoludy i nie-Space-Marines - jakoś do mnie nie przemawiają, choć jakościowo są zapewne w światowej czołówce).
Acha, jeszcze jedno - jako że zakupu dokonałem w okolicach Wielkanocy, do paczki dołożono świąteczny gratis - winietkę z krasnoludem w stroju zajączka i wyglądającego z pisanki goblina. Taki mały, śmieszny gadżet, prędzej czy później trafi pod pędzel ;)
piątek, 5 kwietnia 2013
Siła spokoju
Brolg Grimnirson oparł opancerzoną dłoń o swój wysłużony, runiczny topór, westchnął i spojrzał na hordy orków ciągnące się jak okiem sięgnąć na całą szerokość doliny.
- Lordzie Grimnirson, zwiadowcy donoszą że zielonoskórzy mogą być w sile nawet 10 tysięcy - dobiegł go zza pleców głos porucznika.
Brolg westchnął ponownie i skrzywił się lekko. "Te gołowąsy" - pomyślał. - "Kilku śmierdzących orków i już wpadają w panikę".
Splunął i mruknął, nie odwracając wzroku od wroga.
- Najpierw im wrzepimy, a potem będziemy liczyć.
Wciąż mam mieszane uczucia wobec Vallejo Liquid Gold. Co prawda efekt daje świetny, ale ciężko się cieniuje, a poza tym jeszcze nie doszedłem do połowy słoiczka, a już zaczyna konsystencją przypominać klej :/
Tak czy inaczej - oto skończony lord z Forge World.
- Lordzie Grimnirson, zwiadowcy donoszą że zielonoskórzy mogą być w sile nawet 10 tysięcy - dobiegł go zza pleców głos porucznika.
Brolg westchnął ponownie i skrzywił się lekko. "Te gołowąsy" - pomyślał. - "Kilku śmierdzących orków i już wpadają w panikę".
Splunął i mruknął, nie odwracając wzroku od wroga.
- Najpierw im wrzepimy, a potem będziemy liczyć.
Wciąż mam mieszane uczucia wobec Vallejo Liquid Gold. Co prawda efekt daje świetny, ale ciężko się cieniuje, a poza tym jeszcze nie doszedłem do połowy słoiczka, a już zaczyna konsystencją przypominać klej :/
Tak czy inaczej - oto skończony lord z Forge World.
sobota, 30 marca 2013
Brodata furia
Model - Forge World
Podstawka - Scibor Monstrous Miniatures
Farby - Reaper Master Series, Vallejo Model Color, Vallejo Liquid Gold, Citadel
Pigmenty - MIG
Muzyka - Bolt Thrower "Realm of Chaos" i "Warmaster" (+ gościnnie porykiwania mojego syna)
Kawa - Nescafe
Herbata - Dilmah
No i chyba w końcu ogarnąłem balans bieli na fotografiach :)
Podstawka - Scibor Monstrous Miniatures
Farby - Reaper Master Series, Vallejo Model Color, Vallejo Liquid Gold, Citadel
Pigmenty - MIG
Muzyka - Bolt Thrower "Realm of Chaos" i "Warmaster" (+ gościnnie porykiwania mojego syna)
Kawa - Nescafe
Herbata - Dilmah
No i chyba w końcu ogarnąłem balans bieli na fotografiach :)
środa, 27 marca 2013
Depora Azinrae, Dark Elf
Śledzący me poczynania na facebooku z pewnością rozpoznają w poniższej figurce Gąskę Balbinkę ;)
Oto i ona. W rzeczywistości nazywa się Depora Azinrae i pochodzi z linii Pathfinder produkowanej przez firmę Reaper. Służyć będzie jako kapitan Korsarzy Dark Elfów w armii znajomego/klienta.
Jest to, jak do tej pory, najbardziej zaawansowane malowanie jakie miałem okazję uskutecznić.
Figurka w całości pomalowana farbami Reaper Master Series oraz Vallejo (Model Color i Air Color). Na podstawkę wkradł się Dheneb Stone (Citadel). Złoto to Old Gold z Vallejo (Liquid Gold) z dodatkiem starego dobrego Brown Ink od Citadela.
Oto i ona. W rzeczywistości nazywa się Depora Azinrae i pochodzi z linii Pathfinder produkowanej przez firmę Reaper. Służyć będzie jako kapitan Korsarzy Dark Elfów w armii znajomego/klienta.
Jest to, jak do tej pory, najbardziej zaawansowane malowanie jakie miałem okazję uskutecznić.
Figurka w całości pomalowana farbami Reaper Master Series oraz Vallejo (Model Color i Air Color). Na podstawkę wkradł się Dheneb Stone (Citadel). Złoto to Old Gold z Vallejo (Liquid Gold) z dodatkiem starego dobrego Brown Ink od Citadela.
Subskrybuj:
Posty (Atom)