sobota, 30 czerwca 2012

Blackguard, krok po kroku - cz.2

Oto obiecana druga część - metale. Były robione w trzech etapach: najpierw jasna stal...



... potem ciemna stal...


... i na końcu fioletowy metalik na zdobieniach.


Po pomalowaniu podstawki i naklejeniu kilku tuftów, pierwsza piątka jest gotowa.



Pozostało tylko piętnastu... ;)

wtorek, 26 czerwca 2012

Wieści z frontu

Dużo się dzieje ostatnio w mojej jaskini męskich uciech, zwanej kanciapą lub po prostu - pracownią.

Po pierwsze - zostałem bez kompresora. W trakcie ciężkich prac podkładowych poległ na polu chwały plastikowy wężyk doprowadzający powietrze ze sprężarki do zbiornika. Cóż, po ponad 10 latach miał prawo...


Obecnie jestem rozdarty pomiędzy potrzebą poszukania takiego wężyka i zainstalowania go w kompresorze a chęcią nabycia nowego kompresora (nowszego i wygodniejszego w użyciu), jednak decyzję będę mógł podjąć dopiero po pozyskaniu jakichkolwiek funduszy.

Obiecana druga część malowania Blackguardów także się opóźnia (jak widać). Żeby za dużo nie pisać podam wersję skróconą:

1. Psuje się kompresor.
2. Nie mogę położyć posiadanego akrylowego lakieru matowego za pomocą pędzla, ponieważ ma brzydką tendencję do zasychania na półmatowo, zaś wysłużony matowy Humbrol dość długo schnie.
3. Podróż do sklepu po duszący, trujący ale za to pięknie matowy lakier Army Painter.
4. Army Painter zasycha na półmat, mimo dwuminutowego wstrząsania i położenia kilku cienkich warstw.

Jak mawiał mój ojciec: wiatr w oczy, nóż w plecy i kanapka masłem do ziemi. Ostatecznie skończy się na Humbrolu, mam nadzieję że uda mi się położyć pędzlem na tyle cienką warstwę że nie powstaną białe plamy i nie zmieni się kolor farby pod lakierem.

Teraz te dobre wieści:
Doroczna wyprzedaż garażowa na Saskiej Kępie zaowocowała kupnem pożądanego przeze mnie od dawna klęcznika. Do klęczenia przez komputerem lub stolikiem do malowania trzeba się trochę przyzwyczaić, ale zarówno kręgosłup, jak i część ciała dupskiem zwana stanowczo mniej się męczy i ugniata. Klęcznik oczywiście jest używany, ale przy cenie wynoszącej poniżej 10% kosztów nabycia nowego urządzenia, te kilka zadrapań nie robi mi żadnej różnicy.


Na koniec status update Gorgera. Po fiasku pierwszej wersji kolorystycznej zabrałem się za kolejną. Niestety, spieprzone przez twórcę wykończenie powierzchni figurki (tym razem to nie wina techniki odlewania) niweczy prawie cały wysiłek włożony w blending. Niemniej prace idą do przodu. Postanowiłem zrobić kilka zdjęć ponieważ ciekawie wygląda postęp malowania na figurce: od dołu (prawie skończonego) do góry (z jednym podstawowym kolorem).
Same zdjęcia też wyszły interesująco - wciąż eksperymentuję z różnymi ustawieniami zarówno fotografowania, jak i obróbki fotek już w komputerze. To co widać poniżej nieco bliższe jest zdjęciom publikowanym na coolminiornot, i całkiem możliwe że kolejne zdjęcia będą podobnie obrabiane.


Aroha nui, jak mawiają Maorysi :)

P.S. Żeby zobaczyć zdjęcia w pełnej krasie, nie zapomnijcie kliknąć prawym przyciskiem i wybrać "Pokaż obrazek" :)

sobota, 23 czerwca 2012

This is shangri-la-a-au...

Tytuł jest stąd:



A chodzi o to, że w ramach chwili relaksu i oderwania się od codziennych zajęć wybrałem się na impreze wargamingową p.t. Shangri-La Hive Party, która ma miejsce co piątek w podziemiach restauracji Oryginal's na Ursynowie. Sporo miejsca, wystarczająca ilość stołów do grania i bardzo mili ludzie, zarówno gracze jak i obsługa. Można popić, pograć i pogadać (zwłaszcza to ostatnie).






Tym razem na stołach pojawiły się cztery systemy: At-43, Necromunda, Warhammer Fantasy oraz Operation: Squad WW2. Ten ostatni wyjątkowo mnie interesował, jako że przyniosłem dwie drużyny pod tenże system zrobione: brytyjską i niemiecką piechotę. Niestety nie zdążyłem ich pomalować tak jak bym chciał, zwłaszcza Niemcy nie wyglądali powalająco z niepomalowaną bronią... ale skończyło się na bitwie "instruktażowej" w umownej tylko scenografii, dlatego nie wstydziłem się wyglądem figurek aż tak bardzo.







Na stole obok rozłożyła się Necromunda. Przez większość wieczoru tylko ładnie wyglądała, pod koniec zagrano kilka tur w ramach nauki - niemniej wyglądała sympatycznie, zwłaszcza "oldschoolowe" kartonowe domki z zestawów GW :)




O wiele więcej działo się na stole z Warhammerem - toczona tam bitwa była częścią rozgrywanej aktualnie kampanii. Ogry przejechały się po eksperymentalnej armii Wojowników Chaosu, jak widać eksperymenty nie zawsze popłacają ;) Bitwa była nieduża, bo raptem na 1000 pkt (zgodnie z założeniami kampanii). Najbardziej ucieszyłem się gdy w szeregach ogrów zobaczyłem pomalowanego przez siebie Firebelly'ego! Oczywiście wziąłem go na stronę by cyknąć mu kilka prywatnych zdjęć...



... a tak prezentował się w trakcie walki:


Pozostałe ujęcia z bitwy:







Bez wątpienia najciekawiej wyglądał stół na którym grano w AT-43. Nie jestem wielkim fanem gier z figurkami "pre-painted" (wszak ja lubię malować, i dla mnie jest to część hobby), niemniej doskonale zdaję sobie sprawę z tego jak bardzo fakt posiadania gotowych, pomalowanych figurek i elementów scenerii ułatwia i przyspiesza właściwą grę. Poza tym figurki od AT-43 są pomalowane całkiem nieźle, na pewno na głowę biją wszelkie clixy.





Ogólnie było wiele radości i miło spędzonego czasu. Mam nadzieję że z czasem uda mi się nie tylko dokończyć malowanie moich oddziałów do Operation: Squad, ale także wykonać odpowiednie elementy scenerii (których w tym systemie trzeba mieć dużo, oj dużo...) żeby poprawić jakość wizualną całej zabawy.
W tym miejscu chciałbym się ukłonić właścicielom sklepu Cytadela, za dostarczenie terenów i poprowadzenie gry. Mam nadzieję że uda nam się jeszcze razem zagrać.

I to by było na tyle - po tym małym przerywniku wracam do roboty. Jutro można się będzie spodziewać nowego posta, bo i też działo się trochę w studiu Paints of War. Zapraszam!

P.S. Wszystkich zainteresowanych imprezami Hive Party zapraszam na stronę facebookową.

środa, 20 czerwca 2012

Wojna z failcrapem - efekty

Skończyłem łatać Gorgera - zdjęcia poniżej.

Najsmutniejsze jest to że wiem iż coś pominąłem. Jak już się zabiorę za malowanie z pewnością natknę się na jakąś dziurę, nadlewkę czy wybrakowany detal... ale po kilku godzinach spędzonych na wyszukiwaniu takich defektów już po prostu nie widzę dokładnie.

Do łatania użyłem green stuffu - zarówno tradycyjnego, jak i "płynnego" z oferty GW.


Z pozytywnych wieści - ruszyła strona Paints of War na facebook-u! Zapraszam wszystkich do podłączania się (i polecania znajomym, oczywiście). Na fb mam zamiar publikować zarówno informacje o nowych postach tutaj, jak i różne ciekawostki i nowości ze świata gier wojennych, figurek i ich malowania (oczywiście tylko te które subiektywnie uznam za warte uwagi).

Zapraszam także do korzystania z dedykowanego e-maila: paintsofwar@gmail.com

Rozwijam się! :)