sobota, 23 czerwca 2012

This is shangri-la-a-au...

Tytuł jest stąd:



A chodzi o to, że w ramach chwili relaksu i oderwania się od codziennych zajęć wybrałem się na impreze wargamingową p.t. Shangri-La Hive Party, która ma miejsce co piątek w podziemiach restauracji Oryginal's na Ursynowie. Sporo miejsca, wystarczająca ilość stołów do grania i bardzo mili ludzie, zarówno gracze jak i obsługa. Można popić, pograć i pogadać (zwłaszcza to ostatnie).






Tym razem na stołach pojawiły się cztery systemy: At-43, Necromunda, Warhammer Fantasy oraz Operation: Squad WW2. Ten ostatni wyjątkowo mnie interesował, jako że przyniosłem dwie drużyny pod tenże system zrobione: brytyjską i niemiecką piechotę. Niestety nie zdążyłem ich pomalować tak jak bym chciał, zwłaszcza Niemcy nie wyglądali powalająco z niepomalowaną bronią... ale skończyło się na bitwie "instruktażowej" w umownej tylko scenografii, dlatego nie wstydziłem się wyglądem figurek aż tak bardzo.







Na stole obok rozłożyła się Necromunda. Przez większość wieczoru tylko ładnie wyglądała, pod koniec zagrano kilka tur w ramach nauki - niemniej wyglądała sympatycznie, zwłaszcza "oldschoolowe" kartonowe domki z zestawów GW :)




O wiele więcej działo się na stole z Warhammerem - toczona tam bitwa była częścią rozgrywanej aktualnie kampanii. Ogry przejechały się po eksperymentalnej armii Wojowników Chaosu, jak widać eksperymenty nie zawsze popłacają ;) Bitwa była nieduża, bo raptem na 1000 pkt (zgodnie z założeniami kampanii). Najbardziej ucieszyłem się gdy w szeregach ogrów zobaczyłem pomalowanego przez siebie Firebelly'ego! Oczywiście wziąłem go na stronę by cyknąć mu kilka prywatnych zdjęć...



... a tak prezentował się w trakcie walki:


Pozostałe ujęcia z bitwy:







Bez wątpienia najciekawiej wyglądał stół na którym grano w AT-43. Nie jestem wielkim fanem gier z figurkami "pre-painted" (wszak ja lubię malować, i dla mnie jest to część hobby), niemniej doskonale zdaję sobie sprawę z tego jak bardzo fakt posiadania gotowych, pomalowanych figurek i elementów scenerii ułatwia i przyspiesza właściwą grę. Poza tym figurki od AT-43 są pomalowane całkiem nieźle, na pewno na głowę biją wszelkie clixy.





Ogólnie było wiele radości i miło spędzonego czasu. Mam nadzieję że z czasem uda mi się nie tylko dokończyć malowanie moich oddziałów do Operation: Squad, ale także wykonać odpowiednie elementy scenerii (których w tym systemie trzeba mieć dużo, oj dużo...) żeby poprawić jakość wizualną całej zabawy.
W tym miejscu chciałbym się ukłonić właścicielom sklepu Cytadela, za dostarczenie terenów i poprowadzenie gry. Mam nadzieję że uda nam się jeszcze razem zagrać.

I to by było na tyle - po tym małym przerywniku wracam do roboty. Jutro można się będzie spodziewać nowego posta, bo i też działo się trochę w studiu Paints of War. Zapraszam!

P.S. Wszystkich zainteresowanych imprezami Hive Party zapraszam na stronę facebookową.

1 komentarz:

  1. Ja tam byłem i herbatkę piłem zaproszony przez Marka. Poznałem tam wiele wspaniałych osób w tym milusińską Dominikę i Wilka Morskiego Artura.

    Przyjemnego życia przez najbliższe tysiąc lat!

    OdpowiedzUsuń