niedziela, 30 czerwca 2013

Masters of Imagination 2013

No i po zawodach (dosłownie). Po całym dniu łażenia, palenia fajków, łażenia, robienia zdjęć, gadania, palenia fajków, picia piwa, podróży pociągami i palenia fajków (naprawdę, jakoś tak ćmiłem jak smok...) nareszcie powróciłem do domu z Masters of Imagination w Radomiu.
Od razu z góry przepraszam za dwie rzeczy: pierwsza - coś posrałem z ustawieniami aparatu, więc zdjęcia są koszmarne (ale jakieś tam są); druga - nie byłem w stanie rozpoznać/zapamiętać wszystkich, więc pod niektórymi zdjęciami będą zamiast imion/ksywek takie nawiasy (???????), oznacza to że nie wiem/nie pamiętam i proszę o uzupełnienie informacji jakby ktoś pamiętał/znał.

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Festiwal w Toruniu - Veni, Vidi... LOLWHUT?!?

Oto odbył się pierwszy w moim życiu konkurs. Właściwie to bardziej festiwal, zresztą zgodnie z założeniami - przede wszystkim chodziło o to żeby pooglądać figurki i porozmawiać z równie jak ja zakręconymi ludźmi :) Nawet nazywał się adekwatnie: II Festiwal Malarstwa i Rzeźby Figurkowej, Toruń 2013.

Długo by opowiadać. Naprawdę dłuuuuugo, tym bardziej że ja, jako świeżynka, odbierałem wszystko dwa razy "bardziej". Dlatego by nie zanudzać szanownej publiki postaram się przedstawić imprezę w skrócie, w formie fotorelacji. Gdyby ktoś chciał np. obejrzeć zdjęcia wszystkich stołów z ekspozycji, to zapraszam na gotowe już galerie: tutaj oraz facebookową tutaj. Polecam również lekturę relacji Arbala tutaj.

Zatem - od początku:

piątek, 14 czerwca 2013

Czas ucieka...

... a malowanie ledwo tylko ruszyło się do przodu.
To znaczy - malowałem dużo, ale niewiele widać. Oczywiście masa spraw zwaliła mi się na głowę, jak to zwykle bywa w sytuacjach kiedy czas jest ograniczony :( W związku z tym - co było do przewidzenia - z mojej początkowej reprezentacji ostały się dwie figurki które mają szanse na pomalowanie na czas. Nie przejmuję się zbytnio, ponieważ wolę pomalować dwie tak żebym był z nich w miarę zadowolony niż pomalować pięć i mieć cały czas poczucie że mogłem to zrobić lepiej.
Ponieważ przykładam się jak mogę, same metale na dwóch moich zawodnikach robiłem kilka wieczorów. Zdjęcia znów poglądowe, więc niestety nie widać całości efektu...

poniedziałek, 3 czerwca 2013

"Huragan" Wołomin

Juuuuuż tłumaczę o co chodzi z tym tytułem :)

Otóż kiedy jeździłem w odwiedziny do swojej przyszłej żony, pociągiem do Wołomina, za każdym razem mijałem znajdujący się po drodze stadion tego klubu. I tak sobie czasem myślałem, co sobie obiecują grający w nim piłkarze. Przecież wiadomo że ekstraklasy z tego nie będzie, po samym stadionie widać. Więc po co?
I za każdym razem dochodziłem do tego samego wniosku: po to żeby grać. Może to i wyidealizowane wyobrażenie, wszak nie śledzę tematów piłkarskich i nie wiem jak to od podszewki wygląda, ale przecież po to są te ligi żeby któreś były pierwsze, a któreś drugie albo trzecie. Gdyby wszyscy byli na tym samym poziomie - nie było by najlepszych. Więc i takie "Huragany" mają swoje, bardzo potrzebne miejsce.
A jaki to ma związek z figurkami? Otóż wielkimi krokami zbliżają się wspomniane przeze mnie ostatnio konkursy - Festiwal w Toruniu i MoI w Radomiu. Na oba się wybieram. Wiem że nie wygram. Więc po co? Ano właśnie po to żeby ktoś lepszy mógł wygrać, żeby było z czego wybierać. Żeby robić tło jako ta IV liga*.
Tak poza tym - żeby w tym uczestniczyć, po prostu. Poznać innych malarzy, pogadać przy jakimś zacnym trunku o przewadze NMM nad TMM (lub na odwrót), popatrzeć jak na żywo wygląda to lepsze malowanie.
Więc działam! Oto moja IV-ligowa reprezentacja:
Od lewej mamy: Dark Elfa z GW, dwoje rzezimieszków z Reapera (do winietki typu "pojedynek"), orkowy boss z Forge World (łapy z toporem oddzielnie), i w pierwszym rzędzie: wojowniczka z Hasslefree (ręka z tarczą oddzielnie) oraz jedyna w tym zespole figurka 54 mm - rycerz z Andrea Miniatures.
Dark Elf i Ork są tak naprawdę figurkami malowanymi na zamówienie, ale nie mam czasu by zająć się tylko modelami na konkurs, więc uzupełniają szeregi.

W tym poście chciałbym się nieco skupić na figurce z Andrea Miniatures. Pisałem już o niej wcześniej, kiedy to dostałem ją w prezencie od przyjaciół :) Kiedy zdecydowałem się pomalować ją na konkurs, okazało się że rzeźba twarzy niezbyt przypomina Orlando Blooma. Co więcej, po przeszukaniu coolminiornot okazało się, że nawet lepsi ode mnie malarze nie są w stanie upodobnić jej do Legolasa z zarostem. W związku z tym postanowiłem odpuścić i zająć się nią w inny sposób.
Od jakiegoś czasu interesuje mnie średniowieczna i renesansowa armia Hiszpanii. Różniła się zasadniczo od innych europejskich armii z powodu ciągłych walk z Maurami w ramach tzw. Rekonkwisty - czyli odbierania ziem hiszpańskich z rąk muzułmanów, które trwało od IX w. aż do upadku Grenady w 1492 roku... Ekhem, dobra, zapędzam się. W każdym razie na przełomie XII i XIII wieku w ówczesnych hiszpańskich królestwach powstały 4 rycerskie zakony, wzorowane na Templariuszach i Joannitach. Najznaczniejszym z nich (choć nie pierwszym) był zakon św. Jakuba, patrona Hiszpanii, który dla klimatu i przez hipsterskie podejście do historii nazywał będę oryginalnie: Orden de Santiago.

Ciekawą cechą hiszpańskich zakonów były ich krzyże, z których ten od Santiago różnił się od pozostałych (wszystkie trzy pozostałe zakony miały krzyże w tym samym kształcie, różniące się kolorem). W odróżnieniu od relatywnie prostych krzyży popularnych w Ziemi Świętej, te hiszpańskie były urozmaicone i wręcz ozdobne.

Krzyż Orden de Santiago

Orden de Calatrava

Orden de Montesa

Orden de Alcantara

Uznałem że krzyż zakonu Calatrava jednak przekracza moje możliwości freehandowe, w związku z czym stanęło na Santiago. Oczywiście, jeśli rycerz-zakonnik, to musi być brodaty - więc złapałem za miliput i dorobiłem mu brodę:
Na zdjęciu widać także Liquid Green Stuff, którego użyłem do wyrównania powierzchni figurki.

Choć sama broda cudem rzeźby nie jest, to jednak w miarę wpasowała się w klimat figurki.
Żeby lepiej oddać efekt ostrego, hiszpańskiego słońca, postanowiłem na figurce zastosować tzw. "pre-shading", czyli podkładowanie ciemnym i jasnym kolorem. W tym wypadku najpierw całość pokryłem czarnym primerem (wszystkie podkłady robię primerami Vallejo za pomocą aerografu), następnie od góry, pod lekkim kątem, obsikałem całość szarym. Dzięki temu mniej-więcej widać gdzie światło byłoby najostrzejsze, a więc gdzie najbardziej trzeba będzie figurkę rozjaśnić.
Prace idą powoli ze względów o których już nie raz pisałem, ale wciąż jestem dobrej myśli. Nawet podstawki już mam mniej-więcej zaplanowane i częściowo zbudowane (a jak wiadomo, na konkurs nie wypada mieć zwykłych plastikowych kwadracików):
Przez ostatni weekend (a przynajmniej tyle ile miałem z niego do dyspozycji) oprócz położenia podkładu udało mi się dokonać pierwszych maźnięć. Od razu zaznaczam że fotki są mocno WiP, więc niewiele na nich widać poza samym faktem pomalowania ;)
Kusi mnie żeby jeszcze urozmaicić oczy blikami i źrenicami, ale nie chcę z drugiej strony żeby zanadto się wybijały, bo rycerz ma zerkać "spode łba"...
Niestety, przejścia wyszły trochę chropowate, choć z samych kolorów jestem zadowolony.
Ta fotka wygląda strasznie, ale to kwestia powiększenia i słabego światła - wojowniczka z Hasslefree jest naprawdę, ale to naprawdę drobniutka. Nie wiem czy to nie najmniejsza figurka (poza 15 mm) którą miałem okazję malować...

Jak widać - plany mam ambitne, zobaczymy ile z nich uda się wykonać :)




* Już po wymyśleniu wstępu do tego posta dowiedziałem się przypadkowo, że Huragan Wołomin właśnie awansował z IV do III ligi... czyżby dobry omen? :P