piątek, 16 listopada 2012

Skala 1:1

W domu się uspokoiło, zapanowała cisza... Resztką sił siadłem do komputera by wstukać parę słów wyjaśnienia.
Otóż szczęśliwym zrządzeniem losu zostałem tatą! Moja najnowsza (i jedyna jak na razie) figurka w skali 1:1 została dostarczona 3 listopada. Fakt że od momentu zamówienia minęło 9 miesięcy, ale firma Natura tak już ma, że na dostawę trzeba zaczekać...
Co ważne w kontekście tego bloga i mojej działalności malarsko-wargamowej, od momentu dostarczenia nowa figurka absorbuje mnie tak bardzo że nie mam w ogóle czasu na jakiekolwiek inne działania. Pozwolę sobie to zilustrować zdjęciami:

 Tak wygląda miniaturek od święta, w obiektywie profesjonalnego fotografa...
... a tak wygląda na codzień.

Proszę więc o wyrozumiałość w kwestii częstotliwości pojawiania się nowych postów. Ostatnie dni przed dostawą pełne były emocji i dopinania wszystkiego na ostatni guzik, natomiast od momentu pojawienia się miniaturka na świecie dni pełne są wszystkiego poza snem.
Żeby jednak pokazać, że nie poddałem się do końca, oto garść nowinek:
Kilka tygodni temu pomalowałem figurkę dla kolegi w prezencie. Niestety, spieszyłem się żeby zdążyć na urodzinową imprezę, i zdjęcia które robiłem na szybko wyszły dość koszmarnie, tzn. lakier matowy nie zdążył wyschnąć do końca i nie miałem czasu pomanewrować z oświetleniem. W efekcie figurka błyszczy się jak pokryta Sidoluxem, stąd tylko jedno poglądowe zdjęcie:


Zaraz po miniaturku otrzymałem również zamówione farbki Reaper. Do tej pory miałem tylko kilka sztuk (w tym jedną triadę), ale byłem pod wrażeniem ich właściwości krycia, jakości koloru i doboru odcieni w triadzie. Dlatego postanowiłem się szarpnąć i wzbogacić moją paletę o kilka kolejnych triad, które z pewnością ułatwią mi malowanie w jakości "champion".

Blisterki z triadami po rozpakowaniu.
Małe przemeblowanie mojego stojaka: po lewej Reaper, po prawej Vallejo. Zarezerwowałem już miejsce na następne triady (w pierwszej wersji było ich dwa razy więcej niż w ostatecznym zamówieniu, jednak nie jestem Tywinem Lannisterem i nie sram złotem :( ).

Na razie to tyle. Za jakiś tydzień-dwa powinienem na tyle okrzepnąć w nowej sytuacji i roli życiowej by móc powoli wrócić do regularnego malowania. Od czasu pojawienia się miniaturka w domu codziennie obiecuję sobie że "dziś na bank coś pomaluję", jednak przez prawie dwa tygodnie jedyne co pomalowałem to kopytka Thundertuska. Miałem plany wystawić coś na konkurs malarski zorganizowany przez sklep Cytadela, jednak czarno to widzę...

Zatem do przeczytania wkrótce!

*przewraca się do łóżka*



niedziela, 7 października 2012

Hussar - Post Scriptum

Znalazłem bardzo dobrą galerię zdjęć z Hussara - więcej i w lepszej jakości niż u mnie, aż postanowiłem się z Wami podzielić. Smacznego!

galeria masterminis z Hussara 2012

sobota, 6 października 2012

Hussar 2012

Poranne zakupy z żoną lekko się przeciągnęły, więc na imprezę przybyłem później niż planowałem. Plusem było to, że prace zgłoszone na konkurs już były wystawione, więc mogłem poszaleć z aparatem. Zrobiłem ponad 100 zdjęć, jednak nie najlepsze dla fotografii oświetlenie i fakt trzymania figurek za szybą poskutkowały ich kiepską jakością :( Z tych, które w miarę wyszły, wybrałem te najciekawsze (w mojej subiektywnej opinii).
Zakoczyła mnie obecność figurek 15 mm, w tym nawet małej dioramki. Oczywiście wszystko to Ogniem i Mieczem, ale i tak dobrze.

2 miejsce w kategorii Single Fantasy.

3 miejsce w kategorii Large Scale. Te przejścia tonalne i freehand na skrzydłach są nieludzkie...

Oldschoolowy oddział krasnoludów. Większość z tych figurek mam w swoich zbiorach - będą tworzyć oddział imperialnych krasnali do mojej armii Averlandu.


3 miejsce w kategorii Single Sci-Fi.


Różne prace konkursowe.

 Maskotka konkursu :)

Absolutne mistrzostwo. Faworyt mój i nie tylko mój - bretoński chorąży zajął 1 miejsce w kategorii Single Fantasy. I słusznie.

Jeden z licznych modeli wielkoskalowych.

Stanowiska traderów - Faber&Faber oraz White Tree.

Prace młodszych uczestników.

Konkurs speed-paintingu. Ja udziału nie brałem - w moim wypadku speed nie łączy się z paintingiem ;)

Warsztaty z kontrastu w malowaniu figurek.

Rozdanie nagród.




Zwycięzcy w poszczególnych kategoriach oraz "overall winner". Gratulujemy!

Po małej uroczystości większość zebranych udała się na after party, ja natomiast - jako że nikogo osobiście nie znam, i trochę nie mam podstaw do integrowania się z absolutnymi mistrzami pędzla - zarzuciłem plecak na grzbiet i podreptałem w kierunku domu. Głowę miałem nabitą pomysłami i wyobraźnię pełną inspiracji, jednak po powrocie miałem do wyboru: albo szorowanie wykładziny w ramach sprzątania po remoncie, albo biała flaga i uznanie że jestem zbyt zmęczony żeby robić cokolwiek. Zmęczenie wzięło górę, więc ten post jest ostatnią moją aktywnością w dniu dzisiejszym :)

Żeby nie było smutno, pochwalę się jeszcze zdobyczami.
Otóż bywa tak, że kupujemy coś tylko dlatego że mamy to w zasięgu ręki. Taka właśnie sytuacja spotkała mnie dzisiaj na stoisku White Tree - miałem okazję na własne oczy zobaczyć figurki, które już setki razy oglądałem na internecie; mogłem je zakupić online, ale jakoś nigdy się nie skusiłem. Wystarczyło jednak żebym miał je przed oczami, a już włączyło się "kupowanie impulsywne" i tak oto stałem się posiadaczem poniższych:

Pozostaje mi mieć nadzieję, że w tym dziesięcioleciu znajdę czas by je pomalować :)

Dobranoc.



środa, 26 września 2012

Zadanie wykonane

Udało się :)
Właśnie przed chwilą wysłałem do CoC montaż zdjęć dzielnego chomika Hannibala.
Oczywiście freehand na kapslu okazał się porywem z motyką na słońce... ale co tam. Zawsze to jakaś praktyka. Tu mała uwaga - zawsze chciałem na tym kapslu namalować Guinnessa, ale okazało się że zmienili grafikę (i już nie jest taka ładna); już w trakcie rozmyślania o konkursie wpadłem na pomysł namalowania kapsla z Królewskiego, jednak też zmienili grafikę (np. nie ma już kolumny Zygmunta) więc także zrezygnowałem. Ostatecznie stanęło na Koźlaku, choć kuszący był angielski Bombardier, jednakowoż nie czułem się na siłach nawet próbować (trochę za skomplikowana grafika tam jest).

Przy okazji robienia zdjęć doszedłem do wniosku że wciąż nie umiem tego robić w stopniu takim, żeby samemu być z nich zadowolonym. Problem mam zwłaszcza z ustawieniami ostrości i balansu bieli. Cóż, trzeba będzie poćwiczyć.
Tymczasem udaję się na spoczynek, a jutro z kopyta zabieram się za pana Thundertuska. Tydzień jeszcze się nie skończył :)

wtorek, 25 września 2012

Wyzwanie

Znów minęło sporo czasu od ostatniego wpisu... wiem. Niestety (lub stety, zależnie od punktu widzenia) jeśli się inwestuje w nową skalę figurek, zwłaszcza w 1:1, czas ulega nagłemu skurczeniu i pojawia się wiele dodatkowych zadań które trzeba wykonać zanim rzeczona figurka zostanie... ehem... "dostarczona" :) Na szczęście udało mi się wynegocjować z Tą-Której-Należy-Się-Słuchać odrobinę czasu pomiędzy remontem przedpokoju a remontem sypialni. Czas ten w całości poświęcę na malowanie figurek (poza dzisiejszą wizytą u dentysty...), choć to tylko kilka dni.
Jakiś czas temu na stronie fb podjąłem wyzwanie rzucone przez Chest of Colors. Dla niewtajemniczonych opis konkursu tutaj. Pewnie nawet nie myślałbym o wzięciu udziału gdyby nie figurka, którą kupiłem 12 lat temu - limitowana edycja z firmy Fortress Figures, wyrzeźbiona przez legendarną Sandrę Garrity w jej charakterystycznym, "słitaśnym" stylu. Leżała sobie spokojnie w szafce aż do teraz. Moim zdaniem idealnie pasuje do wymagań konkursu na figurkę gladiatora fantasy :D
Zdjęcie na potrzeby konkursu - niepomalowana figurka na tle regulaminu. Dlatego takie dziwne.

Z założenia nie biję się o złotą patelnię, udział w konkursie potraktowałem jako wyzwanie dla samego siebie i może trochę metodę autopromocji. Teraz wyzwanie nabrało dodatkowego wymiaru, ponieważ w momencie pisania tego postu do terminu nadsyłania prac pozostał 1 dzień, 16 godzin i 17 minut...

Ponieważ od tego terminu do końca mojego wynegocjowanego czasu zostanie jeszcze trochę, postanowiłem sobie dodać następne zadanie: pomalować do końca zamówionego Thundertuska. Nie mam na myśli całości, bo to niewykonalne ze względu na ilość detali; chodzi mi o samą bestię, wraz z przyklejonymi do niej siodłami i zaczepami na trofea. Na chwilę obecną futro jest zrobione powiedzmy w 1/3... zobaczymy jak pójdzie.

W tych wszystkich zadaniach na pewno pomoże mi nowa lampa:
Zdjęcie zrobione "z ręki", bez dodatkowego oświetlenia, w ciemnym pokoju...

Jak widać mam oświetlone praktycznie całe stanowisko. Mógłbym się rozpływać nad zaletami nowego sprzętu, ale po co wyważać otwarte drzwi - oto recenzja na stronie Coloured Dust (by Arbal).

No cóż, pozostaje mi odpalić mój ulubiony motywator do zadań wszelakich i brać się do roboty. Następne sprawozdanie jutro :)