Otóż kiedy jeździłem w odwiedziny do swojej przyszłej żony, pociągiem do Wołomina, za każdym razem mijałem znajdujący się po drodze stadion tego klubu. I tak sobie czasem myślałem, co sobie obiecują grający w nim piłkarze. Przecież wiadomo że ekstraklasy z tego nie będzie, po samym stadionie widać. Więc po co?
I za każdym razem dochodziłem do tego samego wniosku: po to żeby grać. Może to i wyidealizowane wyobrażenie, wszak nie śledzę tematów piłkarskich i nie wiem jak to od podszewki wygląda, ale przecież po to są te ligi żeby któreś były pierwsze, a któreś drugie albo trzecie. Gdyby wszyscy byli na tym samym poziomie - nie było by najlepszych. Więc i takie "Huragany" mają swoje, bardzo potrzebne miejsce.
A jaki to ma związek z figurkami? Otóż wielkimi krokami zbliżają się wspomniane przeze mnie ostatnio konkursy - Festiwal w Toruniu i MoI w Radomiu. Na oba się wybieram. Wiem że nie wygram. Więc po co? Ano właśnie po to żeby ktoś lepszy mógł wygrać, żeby było z czego wybierać. Żeby robić tło jako ta IV liga*.
Tak poza tym - żeby w tym uczestniczyć, po prostu. Poznać innych malarzy, pogadać przy jakimś zacnym trunku o przewadze NMM nad TMM (lub na odwrót), popatrzeć jak na żywo wygląda to lepsze malowanie.
Więc działam! Oto moja IV-ligowa reprezentacja:
Od lewej mamy: Dark Elfa z GW, dwoje rzezimieszków z Reapera (do winietki typu "pojedynek"), orkowy boss z Forge World (łapy z toporem oddzielnie), i w pierwszym rzędzie: wojowniczka z Hasslefree (ręka z tarczą oddzielnie) oraz jedyna w tym zespole figurka 54 mm - rycerz z Andrea Miniatures.
Dark Elf i Ork są tak naprawdę figurkami malowanymi na zamówienie, ale nie mam czasu by zająć się tylko modelami na konkurs, więc uzupełniają szeregi.
W tym poście chciałbym się nieco skupić na figurce z Andrea Miniatures. Pisałem już o niej wcześniej, kiedy to dostałem ją w prezencie od przyjaciół :) Kiedy zdecydowałem się pomalować ją na konkurs, okazało się że rzeźba twarzy niezbyt przypomina Orlando Blooma. Co więcej, po przeszukaniu coolminiornot okazało się, że nawet lepsi ode mnie malarze nie są w stanie upodobnić jej do Legolasa z zarostem. W związku z tym postanowiłem odpuścić i zająć się nią w inny sposób.
Od jakiegoś czasu interesuje mnie średniowieczna i renesansowa armia Hiszpanii. Różniła się zasadniczo od innych europejskich armii z powodu ciągłych walk z Maurami w ramach tzw. Rekonkwisty - czyli odbierania ziem hiszpańskich z rąk muzułmanów, które trwało od IX w. aż do upadku Grenady w 1492 roku... Ekhem, dobra, zapędzam się. W każdym razie na przełomie XII i XIII wieku w ówczesnych hiszpańskich królestwach powstały 4 rycerskie zakony, wzorowane na Templariuszach i Joannitach. Najznaczniejszym z nich (choć nie pierwszym) był zakon św. Jakuba, patrona Hiszpanii, który dla klimatu i przez hipsterskie podejście do historii nazywał będę oryginalnie: Orden de Santiago.
Ciekawą cechą hiszpańskich zakonów były ich krzyże, z których ten od Santiago różnił się od pozostałych (wszystkie trzy pozostałe zakony miały krzyże w tym samym kształcie, różniące się kolorem). W odróżnieniu od relatywnie prostych krzyży popularnych w Ziemi Świętej, te hiszpańskie były urozmaicone i wręcz ozdobne.
Krzyż Orden de Santiago
Orden de Calatrava
Orden de Montesa
Orden de Alcantara
Uznałem że krzyż zakonu Calatrava jednak przekracza moje możliwości freehandowe, w związku z czym stanęło na Santiago. Oczywiście, jeśli rycerz-zakonnik, to musi być brodaty - więc złapałem za miliput i dorobiłem mu brodę:
Na zdjęciu widać także Liquid Green Stuff, którego użyłem do wyrównania powierzchni figurki.
Choć sama broda cudem rzeźby nie jest, to jednak w miarę wpasowała się w klimat figurki.
Żeby lepiej oddać efekt ostrego, hiszpańskiego słońca, postanowiłem na figurce zastosować tzw. "pre-shading", czyli podkładowanie ciemnym i jasnym kolorem. W tym wypadku najpierw całość pokryłem czarnym primerem (wszystkie podkłady robię primerami Vallejo za pomocą aerografu), następnie od góry, pod lekkim kątem, obsikałem całość szarym. Dzięki temu mniej-więcej widać gdzie światło byłoby najostrzejsze, a więc gdzie najbardziej trzeba będzie figurkę rozjaśnić.
Prace idą powoli ze względów o których już nie raz pisałem, ale wciąż jestem dobrej myśli. Nawet podstawki już mam mniej-więcej zaplanowane i częściowo zbudowane (a jak wiadomo, na konkurs nie wypada mieć zwykłych plastikowych kwadracików):
Przez ostatni weekend (a przynajmniej tyle ile miałem z niego do dyspozycji) oprócz położenia podkładu udało mi się dokonać pierwszych maźnięć. Od razu zaznaczam że fotki są mocno WiP, więc niewiele na nich widać poza samym faktem pomalowania ;)
Kusi mnie żeby jeszcze urozmaicić oczy blikami i źrenicami, ale nie chcę z drugiej strony żeby zanadto się wybijały, bo rycerz ma zerkać "spode łba"...
Niestety, przejścia wyszły trochę chropowate, choć z samych kolorów jestem zadowolony.
Ta fotka wygląda strasznie, ale to kwestia powiększenia i słabego
światła - wojowniczka z Hasslefree jest naprawdę, ale to naprawdę
drobniutka. Nie wiem czy to nie najmniejsza figurka (poza 15 mm) którą
miałem okazję malować...
Jak widać - plany mam ambitne, zobaczymy ile z nich uda się wykonać :)
* Już po wymyśleniu wstępu do tego posta dowiedziałem się przypadkowo, że Huragan Wołomin właśnie awansował z IV do III ligi... czyżby dobry omen? :P
No szacun... ambitnie, bo czasu do Torunia zostało niewiele. Ja bym się nawet nie podjął pomalowania takiej ilości w takim czasie. Może z powodu braku czasu (wolne tylko wieczory). W sumie to jeszcze prawie 3 tygodnie to sam coś może jeszcze zmaluję...
OdpowiedzUsuńFajny pomysł z ta brodą :)
Powodzenia i do zobaczenia w Toruniu
A Ty myślisz że ja mam więcej czasu? Bez dnia wolnego z pracy się nie obejdzie ;)Zresztą przypuszczam że któraś figurka jeszcze może odpaść jeśli będzie sprawiać problemy i najwyżej zostanie przesunięta na Radom.
Usuń...i nawet jakoś tam sobie ten Huragan radzi :)
OdpowiedzUsuń