wtorek, 22 października 2013

Hussar 2013 - subiektywnie



W ostatni weekend odbyła się kolejna edycja konkursu Hussar. Każdy choć trochę poważniej zajmuje się figurkami w tym kraju powinien wiedzieć co to za wydarzenie, nie będę się więc rozpisywał po próżnicy.
Tegoroczny Hussar był "jeszcze bardziej" pod każdym chyba względem: ilości prac, jakości prac, jakości pokazów, ilości malarskich sław. Nie bez podstaw jest Hussar najbardziej prestiżową imprezą figurkowo-malarską w Polsce.
I ja tam byłem, potem trochę piłem... Narobiłem masę zdjęć, ale nawet po pobieżnym przejrzeniu internetów w ciągu ostatnich dwóch dni dotarło do mnie, że publikacja wszystkich nie ma sensu. Primo - kiepsko robię zdjęcia i mój aparat nie jest specjalnie profesjonalny, więc zdjęcia są dużo gorsze niż te które już można obejrzeć w sieci. Secundo - trochę mi się śmiać chciało, bo 90% moich ujęć prezentowanych modeli jest dokładnie identyczna z tymi już opublikowanymi. Ergo - ani moje zdjęcia nie są lepsze, ani ciekawsze :)
Dlatego zdjęć poniżej jest mało, za to postarałem się do każdego coś dopisać. Jeśli natomiast chcecie obejrzeć dobre zdjęcia, to proponuję następujące linki:

Galeria Łukasza Mazura



(część linków za pośrednictwem Quidamcorvusa - dzięki).

Oczywiście, jeśli coś źle zapamiętałem, kogoś pomyliłem lub ktoś po prostu nie chce bym go wymieniał z nazwiska (albo zamieszczał jego zdjęcie) - proszę o kontakt.

1. Prace

Nie będę owijał w bawełnę: jeśli by wyciągnąć średnią z jakości prac prezentowanych na Hussarze, to taki np. Crystal Brush może się spakować i iść do domu. Naprawdę. I to jeszcze w sytuacji, kiedy kilku osób zabrakło (np. Ani Machowskiej). Trochę po cichu przewijała się w rozmowach opinia, że zagraniczni goście (których było o wiele więcej niż rok temu) przyjechali po łatwą wygraną, a zderzyli się z rozpędzoną lokomotywą jaką jest polskie środowisko malarskie :) Nie wiem na ile w tym prawdy - wszak trochę wyróżnień i statuetek jednak zgarnęli "zagraniczni" - ale momentami tak to mogło wyglądać ;)
Innymi słowy - poziom był niesamowity. W pomieszczeniu z gablotami (dobrze oświetlonymi  i przestronnymi) dominującym dźwiękiem były uderzenia szczęk o podłogę i jęki niedowierzania. Sam kilka razy westchnąłem, mimo że sporo prac widziałem już wcześniej w internecie. Jednak "na żywo" robiły często jeszcze większe wrażenie.
Oto kilka takich, które rzuciły mi się w oczy (z różnych względów):

Miło było zobaczyć coś nie związanego z Warhammerem, w dodatku w skali 1/72.

Rhino C'tana.

Prace Maćka Pomianowskiego w gablotce pozakonkursowej.

"Ulepce" Smoka.

Zwycięski regiment Karola Rudyka.


Jednostka specjalna "GROOOM" - padłem :D

Gablotka pozakonkursowa.

Tylko ten kto miał w rękach figurki Hasslefree wie, jakie w rzeczywistości są filigranowe; tym bardziej zadziwia kunszt C'tana, który jest autorem tej pracy. Bardzo się ucieszyłem gdy zobaczyłem ją (i tą następną) na Hussarze.

I jeszcze raz C'tan + Hasslefree.

Kategoria Large Model - chyba sprawiła najwięcej kłopotu sędziom.

W gablotkach pozakonkursowych można było także podziwiać zwycięskie prace z tegorocznych Golden Deamonów - w tym wypadku "Złoty" Skink Priest Camelsona z GD UK.

Diorama która powaliła mnie na nogi już wcześniej, kiedy widziałem ją na necie, a teraz jeszcze poprawiła kopem w twarz - arcydzieło Lana.

I jeszcze jedna z prac wystawianych na GD, tym razem autorstwa C'tana.

Praca Karola w kategorii Large. Nieludzkie. NIE-QRVA-LUDZKIE.

Ta figsa to typowe Infinity - troszkę udziwniona poza, nienaturalne włosy, przeziębione nerki... ale dobór kolorów zainspirował mnie jeśli chodzi o jedną z moich figurek.

Ciekawy pomysł na podstawkę.

Ta figurka na żywo robiła jeszcze większe wrażenie niż na internetach ;)

Krzysiek "Redav" Kobalczyk z impetem wbija się w polską czołówkę.

O ile dobrze pamiętam to ten model zdobył brąz w single fantasy, co jest fajne bo nie był zrobiony w NMM.

Witch Elfka Lana - pierwsze miejsce w single fantasy. Po prostu obłęd. Choć muszę przyznać że fakt zdobywania lepszych ocen ze względu na sztandary (które dają więcej pola do popisu) troszkę mnie smuci, bo startując (może kiedyś tam) z jedną z figurek które mi chodzą po głowie, na dzień dobry odejmę sobie sam punkty...

Ta figurka to jeden wielki stereotyp ;) Ale przynajmniej malowanie porządne.

Ciekawa praca, bo dość nietypowa jak na Hussara. Dynamiczna ale niestety w paru miejscach niedopracowana.

Typowo eldarskie malowanie - o dziwo, nie było takich więcej.

VROOOOOOM! Frost jak zawsze - z grubej rury ;)

Bardzo podobały mi się przejścia na tej figurce - czyste i dokładne.

Przyjmowanie prac.

Sławol prawie oślepł od ostrego światła. Ponad 100 figurek do cykniecia...

Gabloty były oblegane przez cały czas trwania Hussara.

2. Atrakcje

Zgodnie z tradycją nie mogło zabraknąć stanowisk z figurkami i akcesoriami. Tradycyjnie pojawili się Rakso z White Tree oraz księgarnia Faber & Faber. "Fabery" w tym roku wyskoczyły z pomysłem targowiska bitsów, które to okazało się całkiem udaną inicjatywą - właściwie przez cały czas trwania imprezy ktoś tam coś przebierał. Dodatkowo pojawił się sklep Valhalla, który dość konsekwentnie wychodzi na czoło animatorów hobby w tym kraju, oraz Werewolf Miniatures.
Rakso i jego stoisko.

Bitz Bazaar Faberów.

Stoisko Valhalli.

Bardzo dobrym pomysłem są gablotki gdzie można obejrzeć towary do kupienia.

Jednym z powodów dla których warto było się pojawić na Hussarze były pokazy malowania w wykonaniu Karola Rudyka oraz Julio Cabosa, firmowego malarza Andrei. Karol wcisnął wszystkich w rozkładane krzesełka pokazując jak w 1,5 godziny maluje freehand na sztandarze, godny Golden Demona. Zresztą wystarczy popatrzeć na poniższe zdjęcie - znalezione w galerii Maru i stamtąd podprowadzone, mam nadzieję że się nie obrazi (nie no dobra, nie oszukujmy się - pewnie nawet nie wie o istnieniu tego bloga...).
Po prawej ja, po lewej - mój kolega i zarazem figurkowy klient, Brolg. Te miny mówią same za siebie... :D


Mistrz w akcji.

Tak tak, Karol używał farbek RMS - +10 do lansu dla mnie ;)

Po pokazie można było obejrzeć gotowy sztandar z bliska... o ile komuś udało się dopchać :D

Pan Cabos z kolei prezentował sposób malowania figurki Andrea farbami Andrea za pomocą aerografu Andrea (taki pokaz przedpremierowy, bo aerograf jeszcze nie jest dostępny w sprzedaży).
Twórczy nieład Julio Cabosa.

To zdjęcie ekranu na którym oglądaliśmy pokazy. Wszystko było ładnie widać.

Oba pokazy były ciekawe, A w porównaniu z rokiem ubiegłym widać było też różnicę w oprawie technicznej - dobry rzutnik i kamera dały naprawdę dobry, kolorowy obraz. Brawa dla organizatorów i operatora kamery!
Muszę jednak dolać dziegciu do tej beczki miodu: bardzo przeszkadzał mi (i nie tylko mi) tłumacz. Ja wiem że się starał, że nie jest profesjonalistą i pewnie robił to charytatywnie, ale za dużo było "eee" i "yyy", czasami brakowało mu "branżowego" słownictwa, zdania się rwały a w paru przypadkach nawet zmieniały znaczenie. O ile przy pokazie Karola dało radę wytrzymać, bo Karol mówił po polsku a na czas tłumaczenia można było sobie "wyłączyć fonię" i skupić się na patrzeniu, o tyle w trakcie pokazu p. Cabosa po prostu wyszedłem. Przykro mi, ale lepiej chyba było by gdyby Karol sam opowiadał po angielsku, a tłumaczenie z hiszpańskiego zatrzymać na etapie imć pana Christophe'a Clery'ego, który po angielsku mówił płynnie, dobrze, z sensem i tylko lekkim akcentem. Że nie wspomnę o tym jak dobrze Nameless tłumaczył rozdanie nagród. No nic, miejmy nadzieję że za rok będzie lepiej.

Tradycyjnie odbyły się też dwa konkursy speed paintingu, jednak tym razem zupełnie mnie ominęły i nawet nie zrobiłem żadnych zdjęć.

3. Oceny

Prestiżowa impreza oznacza prestiżowe wyróżnienia, stąd siłą rzeczy oceny na konkursach takich jak Hussar zawsze będą budzić emocje i kontrowersje. Już rok temu było trochę zamieszania z przydziałem poszczególnych prac do odpowiednich kategorii. W tym roku także nie obeszło się bez zgrzytów. Co prawda incydent z GD Germany się nie powtórzył (nie będę wchodził w szczegóły bo nie wypada), ale nie wszyscy byli z ocen zadowoleni.
Oczekiwanie na wyniki.

Karol Rudyk został uhonorowany dodatkową nagrodą firmy Andrea. Od lewej: Paweł Surowiec (Valhalla), dzięki któremu mogliśmy gościć na Hussarze przedstawiciela Andrei; Julio Cabos, rzeczony przedstawiciel Andrei ;) ; Christophe Clery oraz Karol.

Prawdę mówiąc - nie dziwię się. Sam w paru momentach na ceremonii rozdania nagród nie mogłem się powstrzymać przed cichym "ale jak to?". Jednak nie mogę jednoznacznie krytykować sędziów, i to z kilku powodów.
Po pierwsze - to było naprawdę ciężkie zadanie, bo poziom prac był bardzo wysoki i nie było by łatwo wskazać od razu tych najlepszych. Dodatkowo różnorodność tematów, technik, uchwyconych klimatów i opowiedzianych historii była tak duża że nawet teraz nie jestem w stanie przypomnieć sobie wszystkich, dlatego niemożliwe było przyłożenie jednej podziałki do wszystkich prac.
Po drugie - wiem że decyzje nie były jednomyślne. W rozmowie z każdym z sędziów (Bohunem, Sławolem i Namelessem) na afterparty przewijał się temat zażartych dyskusji, a po Bohunie nawet było to widać... a raczej słychać, bo praktycznie stracił głos i mógł tylko szeptać.
Po trzecie - my, czyli widzowie (w tym uczestnicy) nie mieliśmy możliwości obejrzenia prac z bliska i z każdej strony. Stąd też niektóre modele, które w gablocie robiły piorunujące wrażenie, na podium zajęły drugie czy trzecie miejsce, a takie które owszem, wyglądały solidnie ale bez fajerwerków, były punktowane wyżej przez sędziów - bo oni widzieli to, czego my nie mogliśmy.
Komisja sędziowska przy pracy (od lewej: Nameless, Bohun, Sławol). Bycie sędzią na Hussarze to niewątpliwy zaszczyt, ale jednocześnie kawał ciężkiej, niewdzięcznej roboty.

Tak czy inaczej - reakcje i opinie były różne. Mi osobiście rzuciło się w oczy to, że tyle wyróżnień zgarnęli przyjezdni, bo zaleciało mi to "polityką", na zasadzie "zróbmy im dobrze to przyjadą za rok". Oczywiście nie twierdzę że tak było, chodzi mi tylko o to że takie można było odnieść wrażenie patrząc z boku. No ale cóż, nie mi wnikać w meandry sędziowskich decyzji, tym bardziej że sam udziału w konkursie nie brałem. Pozytywnym aspektem takich a nie innych decyzji sędziowskich jest z kolei to, że czasem ktoś inny poza polską czołówką też coś zgarnie. Trochę nudne było by gdyby rok w rok te same osoby wynosiły złote hussaretki z imprezy...
Nagrodzeni i wyróżnieni na Hussarze 2013.

Mam nadzieję że nikt nie weźmie mi powyższych słów za złe. To tylko takie luźne rozmyślania na fali wrażeń po imprezie :)

4. Ludzie

Dla mnie największą radochą była okazja do spotkania i zagadnięcia malarzy z górnej półki, jaka poza takimi imprezami raczej się nie zdarza. Szkoda że parę osób, na których obecność liczyłem, ostatecznie na Hussara nie dotarło (Ania i Mahoń, Arbal, Mateusz "Thorash" Mańka, Marcin Urmański), ale i tak było wyjątkowo. Największą radochę sprawiło mi poznanie Michaela znanego także jako Zaphod lub Buddha, przesympatycznego gościa z Niemiec, autora bloga masterminis.net oraz współtwórcy inicjatywy pod nazwą Painting Buddha. Mogę tylko powiedzieć że Zaphod to prawdziwy wojownik Ścieżki Światła (choć sam pewnie nie miałby pojęcia o czym mówię) i urodzony lew salonowy ;) Równie wielką radość dało mi osobiste poznanie River, zdobywającej coraz większe uznanie w internetach, która pobiła konkurencję w niedawnym konkursie malowania figurek Hasslefree na forum Wamp (w którym sam brałem udział).
Nie przypuszczałem że będzie mi dane spotkać River tak szybko po konkursie Wampa.
Poza tym cała reszta - the usual suspects - jak zwykle dała czadu, zarówno w trakcie trwania imprezy jak i na afterparty. Że choćby wspomnę dyskusje z Maćkiem Pomianowskim na temat jego rzeźbienia czy kupę śmiechu fundowaną przez lożę szyderców (Lan, Camelson, Piotrek Karpiński, C'tan), czy też zwyczajowe przekomarzanie się z Frostem oraz Tomkiem i Pauliną z Zoo...
 "Bo wszyscy malarze to jedna rodzina..." ;) (Frost, Paulina, Tomek i Majut).

 Chwila relaksu przed ogłoszeniem wyników (Frost i Camelson).

"To moje, przeze mnie zrobione, i to nie jest moje ostatnie słowo!"
Afterek w DKR: Nameless kontra Słowacy.

Loler tłumaczy się Januszowi z konktuzjowanej ręki, a Piotrek Czajka udaje że go tam nie ma ;)

Papa Sławol pozdrawia tłumy, reszta pogrążona w modlitwie.

 Dopiero na imprezce integracyjnej mogliśmy obejrzeć z bliska konkursowe prace (a i tak nie wszystkie).

Zwycięski model Skelettet S-a.

Lolera humor nie opuszczał, mimo uszkodzonej ręki (a co za tym idzie odwołanego pokazu i braku możliwości skończenia konkursowej figurki).

Stefan "Skelettet S" Johnsson, zwycięzca w kategorii Large i zdobywca Grand Prix konkursu. Zaręczam że nie był zblazowany ani zdystansowany, po prostu podróż ze Szwecji pozbawiła go absolutnie sił :)

Afterek w różnych odsłonach.

Warto nadmienić że po opuszczeniu bufetu w Domu Kultury Rakowiec silna grupa pod wezwaniem udała się na after-afterparty do samego Bohuna (!). Z jednej strony może lepiej że nie wyciągałem tam fotopstryka (po pierwsze miałem już nieźle w czubie, po drugie zdjęcia i tak zostałyby ocenzurowane...), z drugiej strony żałuję bo miałem niepowtarzalną okazję uwiecznić warsztat mistrza ;) A tak to mogę tylko powiedzieć że może i mam pracownię trzy razy większą niż Bohun, ale on i tak maluje trzysta razy lepiej ode mnie ;)

W niedzielę rano moja kochana żona poinformowała mnie że do domu wróciłem koło 3.00, co samo w sobie może świadczyć o jakości całej imprezy. Mam nadzieję że w przyszłym roku i mnie uda się coś zaprezentować, bo wizyta na tegorocznym Hussarze, samo oglądanie prac i rozmowy nabiły mi głowę takimi pomysłami że grzechem było by ich nie zrealizować ;)

Wszystkim którzy przyczynili się do tej imprezy (a zwłaszcza głównemu organizatorowi, Januszowi), jak również swoją obecnością stworzyli niepowtarzalną atmosferę, składam niniejszym najserdeczniejsze podziękowania.

Już nigdy nie dowiemy się kto i po co rozłożył te dziwne przedmioty przed wejściem do DKR-u. Im więcej się nad tym zastanawiam, tym bardziej się boję O_o

:)

4 komentarze: