niedziela, 21 kwietnia 2013

Sztuka patrzenia

Wyszedłem sobie ja niedawno na balkon odetchnąć świeżym (ekhem) powietrzem, i moim oczom ukazał się taki oto widok:

Poprzyglądałem się trochę temu samochodzikowi, a że myśli miałem głęboko utkwione w pędzlach, farbach i mokrej palecie, mimowolnie zacząłem dobierać sobie farby planując łagodne przejścia między nimi, prawie że czując w palcach ruchy pędzla.
Jak zawsze w takich sytuacjach zaskoczyła mnie ilość barw na jak jednokolorowym - zdawało by się - obiekcie. Oczywistym jest, że przy bardzo połyskliwej powierzchni otoczenie będzie się odbijać trochę tak jak w lustrze, wpływając na kolor który faktycznie widzimy. Dodajmy do tego kierunek z którego pada światło słoneczne, a co za tym idzie - miejsca ocienione, w których kolory zyskają zimny odcień... i może się okazać, że do namalowania jednego samochodu potrzebujemy całej palety barw.
I pomyślałem sobie ja wtedy, że dokonam pobieżnej analizy widocznych kolorów i spróbuję wyodrębnić je tak, jak bym mieszał farby na palecie by nałożyć je na model samochodu. Złapałem za aparat, cyknąłem foto i siadłem do Photoshopa. Po kilku minutach zabawy dałem sobie na wstrzymanie, bo wyłapanie wszystkich kolorów zajęło by naprawdę sporo czasu, a zilustrowanie tego co chciałbym przekazać można zamknąć w dwóch zestawach.
Mamy więc zestaw pierwszy - drzwi i większą część burty samochodu:

Jak widać kolory są w miarę ciepłe, beżowe, poza rozjaśnieniami które wpadają w zimną sferę palety. Niby wystarczyłoby do ciekawego pomalowania, ale spójrzmy na maskę i przód:
Tu kolory są zupełnie zimne, niebieskawe. Jeśli zestawimy te dwie palety ze sobą, okaże się że na pierwszy rzut oka nie do końca do siebie pasują:

I w tym momencie można oddzielić utalentowanych malarzy od całej reszty, będą oni bowiem potrafili nie dość, że zauważyć te barwy (bez pomocy Photoshopa), to jeszcze tak je połączyć na malowanym obiekcie, by uzyskać to, co widać na zdjęciu ;)

Lubię czasem patrzeć sobie na jakiś obiekt i rozkładać go w ten sposób na kolory składowe. Trochę gorzej z zastosowaniem tej wiedzy w praktyce... Trzeba mieć wizję i jeszcze umiejętnie przenieść ją na ruchy pędzlem.




piątek, 12 kwietnia 2013

Podstawki od SMM - recenzja

W związku z nową pracą malowanie mocno, niestety, zwolniło, choć nie stanęło w miejscu. Dlatego zamiast pochwalić się nową skończoną figurką, dziś zaprezentuję podstawki, które nabyłem w celu osadzenia na nich forgeworldowych krasnoludów.
Wybrałem produkt Scibor Monstrous Miniatures, z serii Rocky 20mm square bases. Zastanawiałem się jeszcze nad Micro Art, ale "ściborowe" jakoś lepiej mi wyglądały na zdjęciach. Jeden paypalowy przelew i kilka dni później paczuszka zawitała do mojego studia.


W blisterku znajdowało się 5 podstawek. Z 6 wzorów wybranego przeze mnie typu otrzymałem 3 (2 zdublowane). Po cichu liczyłem na cztery, ale nie mogę narzekać - wszak krasnoludów jest trzech, więc każdy wyląduje na innej podstawce.


Po rozpakowaniu dokładnie obejrzałem odlewy. Podstawki wykonane są z dobrej jakościowo, twardej żywicy. Nie znalazłem żadnych bąbli ani nadlewek. Na spodzie każdej podstawki są ślady po szlifowaniu nierówności, co daje pewność że każdy odlew jest dokładnie sprawdzany i obrabiany przed wysłaniem do klienta. Duży plus.
Poniżej każdy z otrzymanych przeze mnie wzorów.

Na skale leży czaszka - początkowo myślałem że widniejąca w niej dziura to ślad po ogromnym bąblu powietrza, ale okazało się że akurat ten wzór był zdublowany w mojej paczce i na obydwu egzemplarzach dziura jest identyczna, więc to nie defekt lecz urozmaicenie rzeźby. 

Na dwóch wzorach oprócz skały i piasku/żwiru umieszczono też lekko oklapłą roślinkę, taką jak na powyższej fotce. Miły akcent.

Powyższą podstawkę możecie obejrzeć "w akcji" na zdjęciach gotowego slayera tutaj.

Podsumowując - bardzo fajny zakup. Na pewno jeszcze kiedyś skuszę się na podstawki od SMM, a biorąc pod uwagę ostatnie fotki krążące po sieci, może nawet nabędę kilka figurek (ulubione tematy Ścibora - krasnoludy i nie-Space-Marines - jakoś do mnie nie przemawiają, choć jakościowo są zapewne w światowej czołówce).
Acha, jeszcze jedno - jako że zakupu dokonałem w okolicach Wielkanocy, do paczki dołożono świąteczny gratis - winietkę z krasnoludem w stroju zajączka i wyglądającego z pisanki goblina. Taki mały, śmieszny gadżet, prędzej czy później trafi pod pędzel ;)


piątek, 5 kwietnia 2013

Siła spokoju

Brolg Grimnirson oparł opancerzoną dłoń o swój wysłużony, runiczny topór, westchnął i spojrzał na hordy orków ciągnące się jak okiem sięgnąć na całą szerokość doliny.
- Lordzie Grimnirson, zwiadowcy donoszą że zielonoskórzy mogą być w sile nawet 10 tysięcy - dobiegł go zza pleców głos porucznika. 

Brolg westchnął ponownie i skrzywił się lekko. "Te gołowąsy" - pomyślał. - "Kilku śmierdzących orków i już wpadają w panikę".
Splunął i mruknął, nie odwracając wzroku od wroga.

- Najpierw im wrzepimy, a potem będziemy liczyć.

Wciąż mam mieszane uczucia wobec Vallejo Liquid Gold. Co prawda efekt daje świetny, ale ciężko się cieniuje, a poza tym jeszcze nie doszedłem do połowy słoiczka, a już zaczyna konsystencją przypominać klej :/

Tak czy inaczej - oto skończony lord z Forge World.