sobota, 13 stycznia 2018

Styczniowy Dragon Rampant

To chyba stanie się tradycją - zeszły rok zacząłem od gry w Lion Rampant; dzisiaj miałem przyjemność poturlać kostki w Dragon Rampant. Nie mam nic przeciwko :)

Co prawda zarówno oponent, jak i armie wiele się nie zmieniły od poprzedniego starcia - moje Miragliano kontra Maurowie Kadzika - jednak tym razem wprowadziliśmy element fantastyczny w postaci czarodziejów (każdy po jednym). Zagraliśmy także by the book - z losowym wyborem scenariusza i wybierając sobie questy (jakby kto nie wiedział - przed bitwą wybieramy sobie specjalne zadania, coś w rodzaju misji; jeśli uda się je zrealizować w trakcie bitwy dostaje się dodatkowe punkty zwycięstwa. W przeciwnym przypadku - traci się punkty zwycięstwa).

Wylosowaliśmy scenariusz "Ringbearer". Kadzik miał 26 punktów i był scenariuszowym obrońcą, powiernikiem pierścienia. Ja miałem 25 punktów i byłem atakującym.




Rozstawienie przed bitwą. Miragliano po lewej, Maurowie po prawej.

Widok moich oddziałów od prawego skrzydła. Na pierwszym planie - trochę rozmazani - konni kusznicy. Tym razem postanowiłem ich wystawić według zasad Dragon Rampant jako kawalerię z opcją broni zasięgowej (Heavy Riders + Mounted Missiles), dzięki czemu zachowali możliwość kontrszarży co okazało się kluczowe w trakcie bitwy.

 Oddziały Maurów. Za kawalerią, niedaleko krawędzi stołu widać kadzikowego czarodzieja; tu poszliśmy różnymi drogami: Kadzik zrobił oddział ciężkiej piechoty z czarodziejem, ja wybrałem opcję "Single Model Unit" i wystawiłem pojedynczego maga ze statystykami lekkiej piechoty.

 
W środku mój czarodziej. Jest to jedna z pierwszych figurek jakie pomalowałem do końca, brał udział praktycznie we wszystkich bitwach fantasy (czyli w Warhammera) jakie toczyłem. Prawdziwy weteran ;) Sama figurka pochodzi ze starej linii Harlequina "Men of Averaign", czyli podróby dawnej Bretonnii. Na prawo od niego widać dwóch debiutantów na stole - dowódca sił Miragliano, w złotym hełmie (nazwałem go Adriano Celentano ;), co ciekawe, piosenkarz ten pochodzi z Mediolanu, o czym dowiedziałem się dopiero podczas pisania tego posta. Ot, palec przeznaczenia :D ), oraz jego osobisty chorąży; pomalowałem ich jakiś czas temu ale dopiero teraz mieli okazję wziąć udział w walce.

Bitwa w trakcie. Nietypowo jak na rampantowy system rozkazów, mało było tur w których nikomu nie udało się ruszyć oddziału. Wręcz przeciwnie - było kilka takich kiedy ruszyły się całe armie.

Krytyczny moment bitwy - moi kusznicy zostali unicestwieni ostrzałem Maurów (każdy kto myśli że zasada Venomous jest taka sobie niech pomyśli jeszcze raz; kadzikowe naffatuny co rundę rzucały 2-3 szóstki :/ ) ale z kolei moi konni kusznicy rozbili oddział wrogiej jazdy w której znajdował się mauretański dowódca.

 O, tu właśnie gdzie jest tak pusto byli jeźdźcy Maurów :D Starcie dwóch identycznych (pod względem statystyk) oddziałów mogło się potoczyć zupełnie inaczej, ponieważ Heavy Cavalry atakuje na 4+, natomiast broni się (czyli "oddaje" atakującemu przeciwnikowi) na 5+; ja jednak, dzięki udanym rzutom na kontrszarżę, także liczyłem się jako atakujący. A że miałem troszkę lepsze rzuty... 

 Pełny oddział łuczników pojawia się na górce... zanim jednak zdążyli osłabić ostrzałem moich condottieri, albo rozbić oddział harcowników z arkebuzami, mój czarodziej-weteran rzucił na nich "Befuddle Thee" - najbardziej chyba "przegięty" czar w grze: jeśli wyjdzie, jednostka przeciwnika zostaje natychmiast zdezorganizowana (Battered). A przy nieudanych rzutach na zbieranie może to naprawdę zaboleć...


Ciężka kawaleria w akcji. Ci goście są straszni - to kolejny raz, kiedy jak już się ruszyli, to nic nie było w stanie ich zatrzymać. A kombinacja ich zasady niekontrolowanej szarży ("
Wild Charge") z fantazyjną zasadą "Hatred" powodowała że rozkaz szarży wychodził im automatycznie... OP kombo, bez kitu.

Kolejny rok, kolejny Rampant, kolejne zwycięstwo. Nie pozostało mi nic innego jak odszpuntować beczkę najlepszego miragliańskiego wina!

Następnym razem spróbuję wystawić się trochę inaczej - chodzi mi po głowie "plebejska" rozpiska bez piechoty i elitarnych oddziałów. Co prawda będę musiał podmalować to i owo, ale projekt Miragliano i tak się wymyka spod kontroli - o czym niedługo ;)

Pzdr

4 komentarze:

  1. Generalnie lubię klony Lion Rampant, są proste w obsłudze i bardzo grywalne. Nie grałem jeszcze co prawda w Dragon Rampant, ale nic nie stoi ku temu na przestrodze.
    Fajnie wyglądająca rozgrywka i świetnie było zobaczyć Twoje figurki w akcji (Kadzikowe widziałem już kilka razy). Twoi jeźdźcy to plastikowi Perry?
    Co do Twojego czarodzieja, to wydaje mi się, że każdy gracz ma taką figurkę, weterana. Najlepsze jest to, że jeżeli powiesz o tym swojemu przeciwnikowi, to będzie usilnie starał się tą właśnie figurkę znieść ze stołu. To może być dobra strategia do kolejnej gry, ale o tym sza ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Akurat Dragon i Lion są w 90% identyczne, różni je tylko kilka upgrade'ów oddziałów i fantastyczne dodatki, ale bez problemu można wziąć retinue z Lion Rampant i stawać przeciw dowolnej bandzie z Dragona. Taki np. Pikeman's Lament bardziej różni się od tych dwóch, niektóre zasady powodują że oddziały z PL byłyby o wiele silniejsze od tych z DR/LR.
      Wszystkie moje figurki z tej armii są od Perrych: kondotierzy to po prostu plastikowa ciężka jazda, a reszta to głównie metalowe figurki Włochów z serii European Armies wsparte kilkoma plastikami z zestawu najemników. Mam zamiar jeszcze dorzucić kilka oddziałów, też z Perrych, ale o tym niedługo ;)

      Usuń
  2. Fajny raport, dobrze wiedzieć, że DR jest grane w Wawie. Kiedyś trzeba się zebrać i zagrać bardziej w kliamcie fantasy :) No i rośnie szansa na grę w "Pikeman's Lament" ;)

    OdpowiedzUsuń