Dzisiaj będzie bardziej wargamingowo-blogowo-warhammerowo.
Dużo pisaniny, więc jeśli chcieliście tylko pooglądać obrazki, przeczytać coś
ciekawego o malowaniu czy też cierpicie na tl;dr, to przykro mi - ale ten wpis
możecie pominąć.
Pewnie bym się jeszcze ociągał z tym postem gdyby nie to, że wpadła mi w oko (dzięki niezastąpionemu QC) informacja o nowej edycji Figurkowego Karnawału Blogowego. Do tej pory tak średnio się interesowałem tą inicjatywą, i pewnie nadal by tak było gdyby nie temat tej edycji: Niedokończone opowieści (jeśli nie wiecie o co chodzi - KLIK).
"Patrz Pan" - pomyślałem sobie - "przecież coś takiego właśnie chciałem opisać".
Co prawda dwa pomysły, które zaprezentuję poniżej, miałem opisać w oddzielnych
postach, jednak dla dobra sprawy postanowiłem zmieścić je w jednym wpisie. Poza
tym ograniczy mi to trochę odruch rozpisywania się do granic niemożliwości ;)Pewnie bym się jeszcze ociągał z tym postem gdyby nie to, że wpadła mi w oko (dzięki niezastąpionemu QC) informacja o nowej edycji Figurkowego Karnawału Blogowego. Do tej pory tak średnio się interesowałem tą inicjatywą, i pewnie nadal by tak było gdyby nie temat tej edycji: Niedokończone opowieści (jeśli nie wiecie o co chodzi - KLIK).
"Patrz Pan" - pomyślałem sobie - "przecież coś takiego właśnie chciałem opisać".
Obie te opowieści związane są z figurkami, historią i światem Warhammera.
Opowieść pierwsza, ta która została tylko w kronikach:
Magnus Pobożny
Opowieść pierwsza zaczęła się niedługo po skończeniu lektury książeczki "Life of Sigmar", wydanej oczywiście przez Black Library. Sama w sobie książeczka jest bardzo fajną pozycją - stylizowana na starodawną kronikę czy zbiór legend, opisuje przygody i dokonania legendarnego założyciela Imperium w świecie Warhammera, od lat dziecięcych po jego mistyczne odejście w nieznane. Co mi się bardzo spodobało to oprawa graficzna, a zwłaszcza ilustracje - nie dość, że stylizowane, to jeszcze przedstawiające wojowników zupełnie w ikonografii WHFB nieznanych. Mamy tu bowiem do czynienia z opisem czasów odległych o 2 500 lat od obecnego Imperium. Kontynuując warhammerową tradycję opierania wizerunków na wzorcach historycznych, ilustratorzy przedstawili więc wojowników z plemion Unberogenów, Teutogenów i innych jako wojowników galijsko-germańskich z okresu schyłku imperium rzymskiego. Przyznam że od razu miałem ochotę na stworzenie armii z figurek historycznych przedstawiających właśnie takich wojów - na szczęście mi przeszło (chwilowo).
Opowieść pierwsza zaczęła się niedługo po skończeniu lektury książeczki "Life of Sigmar", wydanej oczywiście przez Black Library. Sama w sobie książeczka jest bardzo fajną pozycją - stylizowana na starodawną kronikę czy zbiór legend, opisuje przygody i dokonania legendarnego założyciela Imperium w świecie Warhammera, od lat dziecięcych po jego mistyczne odejście w nieznane. Co mi się bardzo spodobało to oprawa graficzna, a zwłaszcza ilustracje - nie dość, że stylizowane, to jeszcze przedstawiające wojowników zupełnie w ikonografii WHFB nieznanych. Mamy tu bowiem do czynienia z opisem czasów odległych o 2 500 lat od obecnego Imperium. Kontynuując warhammerową tradycję opierania wizerunków na wzorcach historycznych, ilustratorzy przedstawili więc wojowników z plemion Unberogenów, Teutogenów i innych jako wojowników galijsko-germańskich z okresu schyłku imperium rzymskiego. Przyznam że od razu miałem ochotę na stworzenie armii z figurek historycznych przedstawiających właśnie takich wojów - na szczęście mi przeszło (chwilowo).
(ilustracja ze strony http://www.g-rava.it/opere/evo_antico_eng.htm)
Jednak jakiś płomyk zatlił mi się gdzieś w podświadomości. Kiedy szukałem
wytłumaczenia dla wewnętrznej potrzeby zakupienia figurek wojsk XV-wiecznych odbraci Perrych, płomyk ten zapłonął wysooooko, oj wysoko. Oto bowiem wszystko mi
się złożyło nagle w przejrzysty obraz: figurki, Warhammer i inspiracja jego
wcześniejszymi wcieleniami (5 edycja) oraz hipsterska chęć zrobienia czegoś
inaczej niż inni.
Pomysł wydał mi się genialny w swojej prostocie: armia Magnusa Pobożnego(Magnus the Pious), nawiedzonego mówcy, który zebrał największą armię w dziejach Imperium, powiódł ją do Kislevu i z pomocą Kislevitów i krasnoludów spuścił takie bęcki armiom Chaosu że nie było ich widać przez następne 200 lat, po czym został obrany nowym cesarzem, co położyło okres podziału Imperium między trzech cesarzy i ogólnej anarchii. To właśnie jemu objawił się omen w postaci komety z podwójnym ogonem.
Pomysł wydał mi się genialny w swojej prostocie: armia Magnusa Pobożnego(Magnus the Pious), nawiedzonego mówcy, który zebrał największą armię w dziejach Imperium, powiódł ją do Kislevu i z pomocą Kislevitów i krasnoludów spuścił takie bęcki armiom Chaosu że nie było ich widać przez następne 200 lat, po czym został obrany nowym cesarzem, co położyło okres podziału Imperium między trzech cesarzy i ogólnej anarchii. To właśnie jemu objawił się omen w postaci komety z podwójnym ogonem.
(jedyny znany wizerunek Magnusa z ikonografii Warhammera...)
Po tym olśnieniu zacząłem do siebie dopasowywać szczegóły. Pierwsze było
osadzenie figurek w czasie. Jak wiemy, obecne wcielenie Imperium to Niemcy (a
konkretniej - Cesarstwo Niemieckie, tudzież Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu
Niemieckiego) z XVI wieku naszej ery. W "realu" to lata ok.
1530-1560, w kalendarium Warhammera - rok ok. 2500. Jeśli natomiast przyjmiemy,
że "Life of Sigmar" dotyczy czasów germańskich, będzie to 5-6 wiek
naszej ery, czyli - powiedzmy - rok 500; rok 0 w kalendarium Warhammera. Stąd
już było prosto: 2500 lat historii Imperium Warhammera przekłada się na circa
1000 lat w "realu". Czyli nasz 1 rok to 2,5 roku warhammerowego.
Czyli jeśli inwazja Chaosu i powstanie Magnusa to okolice roku imperialnego
2300, w naszej rzeczywistości będzie to odpowiadać okolicom roku pańskiego 1420
(2300 lat imperialnych to 920 lat rzeczywistych, a zaczynamy od roku 500 AD).
"Ech" - pomyślałem - "Ale te plastiki Perrych to raczej 1460, a do 1420 musiałbym się babrać w metalach z serii "Agincourt to Orleans". Ale ale - po co sobie utrudniać? Przecież Imperium czerpało garściami z wiedzy i doświadczenia choćby krasnoludów, więc jeśli broń i zbroje będą trochę nowocześniejsze niż historyczne eksponaty z pierwszej połowy XV wieku, to nawet lepiej.
I tak uspokoiwszy sumienie dokonałem pierwszych zakupów. Wszystko mi pasowało: ciężkozbrojne rycerstwo na ladrowanych koniach? Proszę bardzo, zakony rycerskie jak choćby Pantery czy Białe Wilki (już w myślach nakładałem im futerka z greenstuffu). Piechota z halabardami, glewiami i innymi paskudztwami? No przecież, halabardnicy to podstawa piechoty Imperium. Tak samo kusznicy. Nawet brak dedykowanych figurek czarodziei nie stanowił problemu - przecież Kolegia Magii zostały ustanowione przez Magnusa dopiero po wojnie... Łucznicy? A choćby ci ze Stirlandu. Pikinierzy? A choćby najemni z Tilei (swoją drogą w 3 edycji WHFB można było normalnie wystawiać pikinierów w armii Imperium). Konni kusznicy? Protoplaści pistolierów. Strzelcy z hakownicami? Bombardy? Ha, wszak sam Magnus powiedział (nie pamiętam skąd ten cytat, chyba z któregoś armybooka do Imperium) "pokładajcie wiarę w Sigmarze, stali i czarnym prochu".
Nawet zakupiłem paczkę postaci historycznych z konkretnym przeznaczeniem: Magnusem miał być książę Salisbury, jego przybocznymi zaś książę Yorku jako starszy, doświadczony Reiksmarschall oraz książę Warwick (Kingmaker) jako młody hrabia Stefan von Kessel (te dwie ostatnie postacie pochodzą z gry Mark of Chaos - jak ktoś nie grał, to wiele stracił).
Niestety, z czasem mój zapał ostygł (choć nie chęć posiadania tych figurek). Czemu? Ano temu że armia Magnusa Pobożnego w zasadzie ma tylko jednego wroga... Armię Chaosu. Poza tym trochę mnie zniechęciła perspektywa malowania ciągle tych samych kolorów na oddziałach z konkretnych prowincji Imperium (dlatego wciąż nie mogę dokończyć mojej armii Averlandu do WHFB...). Poza tym taka stylizowana armia wymagałaby jeszcze większej ilości figurek - wszak Magnusowi towarzyszyły całe hordy religijnych fanatyków i innego pospólstwa. Czyli musiałbym dodatkowo zakupić jakichś Husytów czy inne tałatajstwo... A Kislev? Wiem że Perry robią bardzo ładnych stradiotów, ale to trochę nie to samo...
Koniec końców, postanowiłem zrobić sobie z nich "generic" armię średniowieczną, do grania w Warhammer Ancient Battles. Więc nie wszystko stracone ;) Ale sam pomysł zrobienia armii ze świata Warhammera, ale z innej epoki niż ta oficjalna, nadal mi chodził po głowie... i parę miesięcy "zaskoczyło" znowu. Tym razem mogę się nie oprzeć pokusie...
"Ech" - pomyślałem - "Ale te plastiki Perrych to raczej 1460, a do 1420 musiałbym się babrać w metalach z serii "Agincourt to Orleans". Ale ale - po co sobie utrudniać? Przecież Imperium czerpało garściami z wiedzy i doświadczenia choćby krasnoludów, więc jeśli broń i zbroje będą trochę nowocześniejsze niż historyczne eksponaty z pierwszej połowy XV wieku, to nawet lepiej.
I tak uspokoiwszy sumienie dokonałem pierwszych zakupów. Wszystko mi pasowało: ciężkozbrojne rycerstwo na ladrowanych koniach? Proszę bardzo, zakony rycerskie jak choćby Pantery czy Białe Wilki (już w myślach nakładałem im futerka z greenstuffu). Piechota z halabardami, glewiami i innymi paskudztwami? No przecież, halabardnicy to podstawa piechoty Imperium. Tak samo kusznicy. Nawet brak dedykowanych figurek czarodziei nie stanowił problemu - przecież Kolegia Magii zostały ustanowione przez Magnusa dopiero po wojnie... Łucznicy? A choćby ci ze Stirlandu. Pikinierzy? A choćby najemni z Tilei (swoją drogą w 3 edycji WHFB można było normalnie wystawiać pikinierów w armii Imperium). Konni kusznicy? Protoplaści pistolierów. Strzelcy z hakownicami? Bombardy? Ha, wszak sam Magnus powiedział (nie pamiętam skąd ten cytat, chyba z któregoś armybooka do Imperium) "pokładajcie wiarę w Sigmarze, stali i czarnym prochu".
Nawet zakupiłem paczkę postaci historycznych z konkretnym przeznaczeniem: Magnusem miał być książę Salisbury, jego przybocznymi zaś książę Yorku jako starszy, doświadczony Reiksmarschall oraz książę Warwick (Kingmaker) jako młody hrabia Stefan von Kessel (te dwie ostatnie postacie pochodzą z gry Mark of Chaos - jak ktoś nie grał, to wiele stracił).
Niestety, z czasem mój zapał ostygł (choć nie chęć posiadania tych figurek). Czemu? Ano temu że armia Magnusa Pobożnego w zasadzie ma tylko jednego wroga... Armię Chaosu. Poza tym trochę mnie zniechęciła perspektywa malowania ciągle tych samych kolorów na oddziałach z konkretnych prowincji Imperium (dlatego wciąż nie mogę dokończyć mojej armii Averlandu do WHFB...). Poza tym taka stylizowana armia wymagałaby jeszcze większej ilości figurek - wszak Magnusowi towarzyszyły całe hordy religijnych fanatyków i innego pospólstwa. Czyli musiałbym dodatkowo zakupić jakichś Husytów czy inne tałatajstwo... A Kislev? Wiem że Perry robią bardzo ładnych stradiotów, ale to trochę nie to samo...
Koniec końców, postanowiłem zrobić sobie z nich "generic" armię średniowieczną, do grania w Warhammer Ancient Battles. Więc nie wszystko stracone ;) Ale sam pomysł zrobienia armii ze świata Warhammera, ale z innej epoki niż ta oficjalna, nadal mi chodził po głowie... i parę miesięcy "zaskoczyło" znowu. Tym razem mogę się nie oprzeć pokusie...
Opowieść druga, która dopiero się zaczyna: Imperium w
ogniu.
Tym razem, zamiast cofać się w czasie, postanowiłem "przewinąć taśmę" do przodu. Jakieś 100 naszych lat, czyli 250 lat imperialnych. Jak nietrudno się domyślić, inspiracją była dla mnie Wojna Trzydziestoletnia. A dokładniej system Pike&Shotte, wydany przez Warlord Games, a napisany przez Ricka Priestly i Jervisa Johnsona (znane nazwiska, prawda? ;) ) oraz zaręczynowy prezent od mojej (wtedy przyszłej) małżonki - paczka kirasjerów od Warlorda, która leżała na półce przez 3 lata i cały czas się zastanawiałem co z nią zrobić ;)
Pierwszym potężnym impulsem był film "Alatriste" z Viggo "Aragornem" Mortensenem w roli bohatera książek Artura Pereza-Reverte.
Tym razem, zamiast cofać się w czasie, postanowiłem "przewinąć taśmę" do przodu. Jakieś 100 naszych lat, czyli 250 lat imperialnych. Jak nietrudno się domyślić, inspiracją była dla mnie Wojna Trzydziestoletnia. A dokładniej system Pike&Shotte, wydany przez Warlord Games, a napisany przez Ricka Priestly i Jervisa Johnsona (znane nazwiska, prawda? ;) ) oraz zaręczynowy prezent od mojej (wtedy przyszłej) małżonki - paczka kirasjerów od Warlorda, która leżała na półce przez 3 lata i cały czas się zastanawiałem co z nią zrobić ;)
Pierwszym potężnym impulsem był film "Alatriste" z Viggo "Aragornem" Mortensenem w roli bohatera książek Artura Pereza-Reverte.
Zwłaszcza jedna scena przykuła moją uwagę (i to nawet mimo filmowych niedoróbek i uproszczeń) - bitwa pod Rocroi. Jedyna którą znam scena starcia dwóch bloków pikinierów. Zresztą - co tu będę się rozpisywał - sami zobaczcie.
Drugim impulsem była lektura fanowskiego armybooka do Estalii - mocno osadzonego w realiach Hiszpanii XVII wieku. Mimo że jest opracowany pod 8 edycję, to zawiera masę ciekawych pomysłów i klimatów.
Jak zawsze przy takiej "zajawce" pojawiła się paskudna myśl - a może by tak zagrać w jakąś Wojnę Trzydziestoletnią? Ech, ale nie chce mi
się przerąbywać przez całą stronę historyczno-dokumentalną, tylko po to żeby
jakiś oddział na stole miał właściwy sztandar. Poza tym historyki mają trochę
minusów (o tym napiszę innym razem). To może Warhammer? Przecież Wojna
Trzydziestoletnia to głównie Niemcy, czyli osadzenie w Europie jest... No ale
jak pozbyć się przynajmniej części magii, żeby nie mącić za bardzo w zasadach?
Hm, może zamknąć Wrota Chaosu? A czemu nie: bez magii odejdą w cień elfy,
resztki krasnoludów zamkną się na cztery spusty w swoich karakach, nie będzie
nieumarłych, osłabieni orkowie usuną się wgłąb Złych Ziem... w centralnym
Starym Świecie zacznie się dominacja ludzi... HA! No właśnie:
Bez odwiecznego zagrożenia ze strony Chaosu, ludzie nie będą już tak zjednoczeni jak dotychczas...
Żeby nie było - pomysł ten zaczął mi kiełkować parę tygodni przed pojawieniem się pierwszych plotek o tzw. End Times, i kilka miesięcy przed pierwszymi plotkami o 9 edycji Warhammera ;)
Mamy więc taką sytuację: rok imperialny 2850. Wrota Chaosu zostały zamknięte na dobre jakoś, kiedyś, powiedzmy 300 lat wcześniej. Magia w większości wyparowała, stare rasy również. Imperium, Bretonnia, Tilea i Estalia zaczęły dobrze prosperować. Norsca w całości nawróciła się na wiarę w Sigmara. Arabia powoli odzyskuje ziemie należące kiedyś do nieumarłych. Księstwa Graniczne nadal sobie są ostoją dla bandytów, wyrzutków, zbiegów i awanturników.
Było tylko kwestią czasu żeby pewne antagonizmy przybrały na sile.
Oszczędzę sobie i Wam opisów niesnasek, zamieszek, linczów i pogromów na tle religijnym, bo żyjemy w czasach kiedy to znów się dzieje, na coraz większą skalę, i jakoś nieprzyjemnie byłoby mi o tym pisać. Przejdźmy od razu do sedna: w Imperium wyznawcy Sigmara skoczyli do gardeł tym, którzy cześć oddają Starym Bogom, a zwłaszcza Ulrykowi.
Bez odwiecznego zagrożenia ze strony Chaosu, ludzie nie będą już tak zjednoczeni jak dotychczas...
Żeby nie było - pomysł ten zaczął mi kiełkować parę tygodni przed pojawieniem się pierwszych plotek o tzw. End Times, i kilka miesięcy przed pierwszymi plotkami o 9 edycji Warhammera ;)
Mamy więc taką sytuację: rok imperialny 2850. Wrota Chaosu zostały zamknięte na dobre jakoś, kiedyś, powiedzmy 300 lat wcześniej. Magia w większości wyparowała, stare rasy również. Imperium, Bretonnia, Tilea i Estalia zaczęły dobrze prosperować. Norsca w całości nawróciła się na wiarę w Sigmara. Arabia powoli odzyskuje ziemie należące kiedyś do nieumarłych. Księstwa Graniczne nadal sobie są ostoją dla bandytów, wyrzutków, zbiegów i awanturników.
Było tylko kwestią czasu żeby pewne antagonizmy przybrały na sile.
Oszczędzę sobie i Wam opisów niesnasek, zamieszek, linczów i pogromów na tle religijnym, bo żyjemy w czasach kiedy to znów się dzieje, na coraz większą skalę, i jakoś nieprzyjemnie byłoby mi o tym pisać. Przejdźmy od razu do sedna: w Imperium wyznawcy Sigmara skoczyli do gardeł tym, którzy cześć oddają Starym Bogom, a zwłaszcza Ulrykowi.
No i mamy - wojna domowa na tle religijnym (choć na pewno znajdą się i wątki
polityczne), osadzona w realiach XVII-wiecznego Cesarstwa Niemieckiego.
Stąd znów moje myśli popłynęły, i jakoś nawet ciekawiej się zrobiło niż przy
Magnusie. Oczywiście cesarz (nazwijmy go Wilhelmem VII) to zagorzały sigmaryta,
dodatkowo wspierany przez wpływowych Lektorów. Czyli cały Altdorf
jest sigmarycki. Podobnie Reikland, oraz bogaty Averland (zawsze chętny do
rozszerzenia swoich wpływów). Wissenland - z racji swojego położenia zależny od
Averlandu - bez chwili wahania dołącza do sigmarytów... powiedzmy że będzie się
to nazywało Świętą Ligą (he heh :D ). Po drugiej stronie będziemy mieli przede
wszystkim Middenland (wraz z Middenheim - Miastem Białego Wilka), wyznawców
Ulryka. Żeby było ciekawiej, do Przymierza Starych Bogów (a co) dołączy - w wiekszości
wyznający Taala - Hochland. Reszta prowincji na razie pozostanie
niezdecydowana. Armie antagonistów ruszają przeciw sobie, a miejscem spotkania
i pierwszej bitwy będzie Talabecland.
Wygodne, prawda?
Kiedyś tam (zakładając że powieść będzie się snuć dalej) opiszę różne szczegóły (np. konieczne modyfikacje zasad Pike&Shotte... na razie zastrzegam sobie nazwę ;) ). Na razie wymyślam sobie różne ciekawostki, np. jakie oddziały będą charakterystyczne i unikatowe dla danej prowincji (np. następcami rycerzy mają być kirasjerzy, i będą mieć unikatowe zasady dla każdego zakonu; Reiksgard będzie miał - jak za czasów 5 edycji - wersję pieszą, która będzie elitarnym regimentem po stronie sigmarytów; unikatowym oddziałem z Hochlandu będzie wydzielony regiment muszkieterów, wyposażony w broń z zamkiem skałkowym... itd.) czy też obmyślam sposoby zastosowania magii / warriorpriestów. No i dopasowuję ofertę producentów do swoich potrzeb ;) (głównymi dostawcami będa Warlord Games i The Assault Group).
Kiedyś tam (zakładając że powieść będzie się snuć dalej) opiszę różne szczegóły (np. konieczne modyfikacje zasad Pike&Shotte... na razie zastrzegam sobie nazwę ;) ). Na razie wymyślam sobie różne ciekawostki, np. jakie oddziały będą charakterystyczne i unikatowe dla danej prowincji (np. następcami rycerzy mają być kirasjerzy, i będą mieć unikatowe zasady dla każdego zakonu; Reiksgard będzie miał - jak za czasów 5 edycji - wersję pieszą, która będzie elitarnym regimentem po stronie sigmarytów; unikatowym oddziałem z Hochlandu będzie wydzielony regiment muszkieterów, wyposażony w broń z zamkiem skałkowym... itd.) czy też obmyślam sposoby zastosowania magii / warriorpriestów. No i dopasowuję ofertę producentów do swoich potrzeb ;) (głównymi dostawcami będa Warlord Games i The Assault Group).
Temat mnie wciągnął na tyle, że w chwilową odstawkę poszły nawet moje oddziały
do historycznych wojen włoskich. Ech, biedni landsknechci, gennes-d'armes i
jinetes... na was też przyjdzie pora!
Oto moje opowieści. Mam nadzieję że nie zasnęliście ;)
Do następnego.
Oto moje opowieści. Mam nadzieję że nie zasnęliście ;)
Do następnego.
Najpierw Rzciłem okiem na obrazki i z grubsza na tekst, a po pierwszych paru zdaniach byłem prawie pewien że nie doczytam :) ale ... muszę przyznać że jak już dojechałem do planów to doczytałem do końca prawie jednym tchem. Gratuluję pomysłu z armią Magnusa - jakbyś rzeczywiście zrobił taką armię to byłbyś chyba "moim bohaterem" w internecie. Naprawdę świetna sprawa - i ciągle nie jest za późno a jakby co to ja będę kibicował hehe.
OdpowiedzUsuńFajnie, że dołączyłeś do FKB.
OdpowiedzUsuńA pomysły, które zaprezentowałeś są świetne i zdecydowanie warto je zrealizować. Już sam widok Armii Magnusa w wersji WiP byłby wart zobaczenia.
Hmm... no dobra, zastanowię się jeszcze nad tym Magnusem. Figurek i tak nie mam zamiaru się pozbywać ;)
OdpowiedzUsuńPrzyłączam się do kibicowania projektowi :-)
OdpowiedzUsuńJęknęłam na ilość tekstu, ale mąż mi powiedział, że sama "stworzyłam potwora" ;) ogłaszając w tej edycji taki temat, więc mam czytać bez gadania. Ale przeczytałam szybko i z zainteresowaniem. Podoba mi się to "synchronizowanie" (nie wiem, czy to dobre słowo) realiów historycznych naszego świata i Warhammera. Nawet z tym przeliczaniem lat... wow. Mnie jakoś bardziej urzekła armia z przeszłości, czyli Magnus Pobożny. Choć faktycznie jeden wróg może być nudny. Ale Chaos niejedno ma imię. Pamiętaj też, że Magnus porwał się na zburzenie Mordheim - to mogło się nie spodobać nie tylko Chaosowi. Obu projektom będę jednak kibicować, ale w tym drugim to zrób alternatywę do End Times... jakąkolwiek!
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa opowieść o niedokończonych projektach, które z pewnością zasługują na dokończenie, zwłaszcza w czasie, kiedy tego rodzaju fanowskie inicjatywy na "zagospodarowanie" świata Warhammera stanowią dobrą przeciwwagę dla "End Times'ów" :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Kapitan Hak
P.S. Nie wiem, jak u innych czytelników, ale u mnie część linków (np. "paczka postaci historycznych") odsyła do jakiejś zastępczej grafiki "Errors messages disabled".
Nie wiem w czym problem :( To są linki do ilustracji ze strony Perry Miniatures. Ja np. nie mogę z pracy ich podglądać, bo mi wewnętrzna sieć blokuje ("Access Denied; Category:Games" ;) ), ale z domu już chodzą normalnie...
UsuńA i dziękuję ;) Owszem, śmiesznie się złożyło z tymi "End Times", bo akurat zacząłem dorastać do publikacji pomysłu jak się rozeszły ploty że świat Warhammera oficjalnie się kończy ;) Póki co pomysł dotyczy wyłącznie wojny domowej w Imperium, ale jeśli mi się to jakoś rozwinie to zobaczę czy da się wepchnąć inne armie, choć to w dużej mierze zależy od dostępnych figurek.