Sam fakt że siedzę sobie teraz, popijając Dr. Peppera, i piszę spokojnie posta, zawdzięczam temu że udała się operacja "idziemy spać":
Powoli ciągle odgruzowuję tą swoją pracownię. Zaraz po remoncie przypominała składowisko rzeczy niepotrzebnych:
Teraz jest już trochę lepiej, choć wciąż znajduję jeszcze poupychane w różnych dziwnych miejscach pudełka z pędzlami, farbami, narzędziami i figurkami...
Mam zamiar - kiedy już się z tym wszystkim uporam, i odłożę trochę kasy - zakupić sobie różne ustrojstwa do stanowiska pracy z Hobbyzone. Tak, wiem że moje obecne stojaczki są zajebiste, ale dysponując bardzo ograniczonym czasem wolę go poświęcić na malowanie a nie wycinanie nowych konstrukcji z tektury. A obecne trochę mi nie pasują do nowego biurka. Tym bardziej że Piotrek oprócz samych stojaków na farby może zrobić jeszcze kilka fajnych mini-mebelków które pozwolą mi lepiej zagospodarować miejsce.
Tak przy okazji - zastanawiam się coraz częściej czy kiedykolwiek uda mi się posklejać i pomalować przynajmniej połowę z tego wszystkiego co posiadam... Wiem że są tacy którzy mają tego jeszcze więcej, ale i tak mi się nazbierało... a co dopiero mówić o graniu tym wszystkim...
No nic, wszystko wyjdzie w praniu, jak to mawiają.
Ja już staram się nie kupować na zapas (tzn w sensie na "za rok"). Rozumiem Twój ból posiadana zagraconej pracowni. Jest to coś z czym chyba musimy walczyć z dnia na dzień.
OdpowiedzUsuńChyba muszę zrobić listę rzeczy do malowania, może publika mnie zmotywuje ;) Albo konkurencja z innymi blogerami.
No ja mam zamiar opublikować sobie tutaj listę projektów, żeby było mi wstyd jak czegoś nie zrobię. Może to mnie zmotywuje ;)
UsuńA jeszcze co do pracowni - póki dzieciaki nie podrosną (i nie będę musiał oddać pomieszczenia jednemu z nich), radość z posiadania oddzielnej pracowni znacznie przewyższa ból zagracenia :D