Jeśli tak, to z pewnością uśmieje się setnie na wieść o tym że nabyłem figurki do systemu Hordes, będącego bardziej fantasy odmianą Warmachine. Tak, wiem, pisałem kiedyś że nienawidzę tych figurek. Na swoją obronę powiem że wizualnie Hordes jednak różnią się od Warmachine, i jakoś łatwiej mi przełknąć wielkie bestie niż roboty na węgiel. Prawda jest jednak taka że tylko krowa nie zmienia swoich poglądów.
Nadal nie lubię w figurkach zbytniej fetyszyzacji (oh jaki ze mnie słowotwórca!). Drażnią mnie te wszystkie dekolty, wysokie obcasy, gołe brzuchy i podwiązki bez których nie może się obyć prawie żadna seria figurek fantasy / s-f. O samym steampunku nawet nie chcę się rozpisywać... gogle, cylindry i gorsety. I koniecznie jakieś kółko zębate, ale i tak gwoździem programu są dobrze wyeksponowane cycki. Ech.
Dlaczego więc Hordes? A zaczęło się prosto - ktoś rzucił pomysł, że w kilku można zacząć bo nikt nie ma armii, więc będziemy równo startować, od zera. Uderzyłem się wówczas w piersi i przyznałem, że kilka figurek z Legion of Everblith nawet nawet mi się podoba... na zasadzie "a pomalowałbym". Poza tym dla dobra sprawy postanowiłem ten jeden raz przymknąć oko na wszelkie fetysze i kretynizmy w samej koncepcji figurek (pani ranger/zwiadowca na wysokim obcasie itp.), tym bardziej że z czasem przekonałem się że twory Privateer Press całkiem przyjemnie się maluje jak się do nich przyzwyczaić.
Mówiłem sobie wtedy że nie będzie szaleństwa, ot tylko kilka figurek które mi się podobają, nieważne czy to będzie grywalne. Zanim jednak się zorientowałem - już byłem posiadaczem odpowiedniej połowy zestawu startowego dla dwóch graczy...
To co udało mi się obrobić i skleić zanim pozbyłem się startera...
Podręcznik - wydany na odpowiednio wysokim poziomie. Fajne arty, odpowiednia ilość fluffu, zdjęcia prawie wszystkich modeli... ale największe wrażenie zrobiły na mnie poradniki malowania. Naprawdę sensowne, dobrze zilustrowane i rzetelne.
Cycki!
W chwili pisania tego posta wspomnianej połowy startera już nie mam - udało się opchnąć z niewielką stratą znajomemu znajomego.
Co poszło nie tak?
Z naszej grupy szybko się wypisałem, bo rzeczy potoczyły się trochę inaczej niż sobie to wyobrażałem - nie chcę się rozpisywać na ten temat. Już po tym zagrałem sobie jedną testowo-szkoleniową bitewkę z Tollem, i wszystkie pozytywy na temat systemu potwierdziły się. Jednak musiałem stawić czoło brutalnej rzeczywistości: ten system wymaga. Nawet nie pieniędzy, bo grywalna armia jest o wiele tańsza niż np. armia do Warhammera. Wymaga czasu i zaangażowania. Każda figurka czy oddział ma jedną lub więcej zasad specjalnych, dodatkowo warlockowie / warcasterzy mają swoje czary. Są ataki zwykłe/zasięgowe/magiczne/specjalne. "Umieranie" figurki dzieli się na 3 fazy, podczas każdej z nich należy sprawdzić czy nie wchodzą w grę jakieś zasady specjalne tej lub innej figurki... Nie zrozumcie mnie źle - to jest bardzo dobry system, i całkiem przejrzyście napisany (porównałem go kiedyś do Mechwarrior: The Age of Destruction, który dla mnie jest najlepiej napisanym i zredagowanym systemem figurkowym). Niemniej żeby dobrze złożyć sobie armię i wiedzieć jak grać przeciwko konkretnym wrogom trzeba wryć na pamięć nie tylko swoje zasady, ale i przeciwnika - a to zajmuje masę czasu przy tak rozbudowanej ofercie PP. Jeśli wziąć pod uwagę częstotliwość mojego grania figurkowego (ostatnio to raz na rok... choć po cichu mam nadzieję że sytuacja się poprawi), to chyba lepiej dokończyć pozaczynane armie do gier które już znam (Warhammer 5 ed., Necromunda, Pike&Shotte, Operation: Squad) i bawić się nimi, no bo w końcu po coś pakowałem w to pieniądze...
Powinienem jednak zaznaczyć że nie kończę przygody z Warmahordami; otóż oprócz startera nabyłem jeszcze kilka innych figurek, metalowych, i te nadal mam zamiar pomalować i może nawet nimi zagrać. Wróciłem jednak do pierwotnego pomysłu, czyli potraktowania całej akcji jako projektu malarskiego. Grywalne toto nie będzie, ale może za to zdobędzie uznanie wykończeniem ;)
Kilka zakupów i prezent od przyjaciół, czyli Legion of Matheo V2.0
A te dwa modele akurat sobie odkupię. Wyniosą mnie mniej niż starter, a bardzo mi się podobają i są takie trochę ikoniczne dla Legionu.
A teraz coś z zupełnie innej beczki
Wiem że to może się wydać trochę nachalne, ale... od miesiąca obiecywałem sobie że wesprę tą akcję. W końcu wypłata przyszła i uczyniłem co zamierzyłem, ale zmartwił mnie fakt że wciąż daleko od celu, a czasu zrobiło się naprawdę mało... jeśli czytacie to przed 10 maja, to mam tylko jedną prośbę - przemyślcie sprawę. Nieważne czy dacie 2, 5, 10 zł czy więcej - nie kwota się liczy, lecz gest.
http://www.siepomaga.pl/f/mamserce/c/1397
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz