Pomiędzy zleceniami z byłej pracy, przygotowaniami do różnych festynów i wieszaniem żyrandola u matki w domu, udało mi się ostatecznie zakończyć prace nad oddziałem Black Orków. Żeby nie było zbyt łatwo, ostatnie dwa dni spędziłem na poszukiwaniu jednej, jedynej puszeczki matowego lakieru Army Paintera; okazuje się że jest to towar luksusowy, którego ani u Fabera, ani w Altdorfie, ani w Wargamerze nie było :( Ja nie wiem, czy oni się jakoś umawiają na dostawy że jednocześnie wszędzie znika i u wszystkich "będzie" w tym samym terminie? Tak czy inaczej, udało mi się ustrzelić ostatnią puszkę w Graalu w Galerii Mokotów i mogłem radośnie zapsikać ostatnich czterech (sic!) orków.
Jeśli przyjrzycie się uważnie powyższym zdjęciom, zauważycie zapewne kępki wysuszonej trawy na podstawkach; jest to moje najnowsze odkrycie pod tytułem "tuft". U nas dostępne są tufty produkcji Army Paintera, choć wydaje mi się że widziałem "na necie" także produkty Woodland Scenics. Tuft taki kupuje się w postaci gotowych kępek różnej wielkości przyczepionych do paska przezroczystej folii. Odrywa się taką kępkę, smaruje od spodu dowolnym klejem i stawia na podstawce. Szybko, łatwo, a efekt bardzo dobry. Tufty są dostępne w różnych kolorach, do orków zastosowałem "highland tuft". Polecam.
Na warsztat wjeżdża Hierophant z Warmachine (champion/hero) oraz oddział darkelfickich Shade'ów (trooper).
Na zakończenie jeszcze prawda objawiona:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz