No proszę, kolejny rok minął.
Tym razem nie tak bezproduktywnie jak poprzednia roczna pauza w blogowaniu. Sporo grałem - zaliczyłem prawie cały sezon turniejowy Kings of War 2018, trochę też rampantowałem. Moja armia Miragliano urosła w siłę, przez jakiś czas służyła wszak do grania w sporego bitewniaka. Niestety nie dałem rady doszlifować jej na tyle żeby uzyskała jakiekolwiek wyniki (mój wynik na koniec sezonu to 2 wygrane, 2 remisy i 11 porażek...), po prostu w takiej postaci w jakiej chciałem ją widzieć - nie sprawdzała się. Została więc zredukowana z powrotem do etatów rampantowych, i choć raczej nie będzie już dane wystawić jej w całości (w kategoriach rampantowych to jest jakieś 150 punktów, a gra się bazowo na 24-30 :D ), to mam zamiar domalować dwa ostatnie oddziały, dokleić kilka sztandarów i cieszyć się jej widokiem na półce. I co z tego że jest w bejcy :)
Zrodziło mi się trochę nowych pomysłów, z częścią starych pożegnałem się z braku perspektyw i miejsca w pudełkach. Ogólnie jestem w dość dobrym punkcie jeśli chodzi o hobby, choć ostatnie miesiące upływają mi pod znakiem podwójnej ilości zleceń w pracy w porównaniu z ubiegłym rokiem, co odbija się trochę negatywnie na czasie którym dysponuję i chęci do robienia czegokolwiek jak już dzieci pójdą spać. Cóż, takie życie.
Niemniej kusi mnie czasem żeby napisać tu coś konkretnego. Tym bardziej że szerzej odwiedzane media, konkretnie facebook, ostatnio strasznie działają mi na nerwy. Staram się ograniczać newsy do źródeł związanych z hobby, ale nawet tam panuje moda na bezkrytyczne spamowanie czym się da. Czasem jest tak że ten sam post ze zdjęciem kilku pomalowanych figurek - lepiej lub gorzej, choć z reguły bez fajerwerków - pojawia mi się na 3 czy 4 grupach, niezależnie od tego czy nawiązuje do nich tematycznie czy nie. Zupełnie jakby ludziom nie chciało się zakładać i prowadzić własnych stron czy galerii, o blogach to już nawet nie wspominam. A jest to zjawisko na tyle powszechne że nawet nie chce mi się z nim walczyć...
Ogólnie wydaje mi się że blogosfera powoli odchodzi na boczny tor, bo prowadzenie bloga wymaga trochę więcej zachodu niż takie codzienne klepanie na fb czy innych instagramach. Sam też nieczęsto mam czas czytać blogi na liście obserwowanych, ale staram się przynajmniej raz w tygodniu sprawdzić co tam słychać, bo podziwiam tych ostatnich sprawiedliwych którym się chcę. Może taka apatia jest też jednym z powodów dla których przez rok nic tutaj nie pisałem... no bo pisanie dla samego pisania to strata czasu, a i nie wydaje mi się żeby obserwatorom jakoś specjalnie dawał się we znaki brak nowych postów...
Ale blog sobie jest. I jak już coś będę miał do pokazania to z pewnością tak uczynię, choć nie jestem pewien czy akurat będzie to skończona armia Miragliano ;) bo trochę nie chcę się zmuszać. Raczej jestem na etapie że maluję to na co w danej chwili mam ochotę.
A ponieważ jestem buntownikiem to ten post nie będzie udostępniony na tym cholernym facebooku, o.