piątek, 11 kwietnia 2014

Apatia

"W bez-kształt-nej
bryle uwięziony tyle lat"
KAT

No to się w końcu zebrałem żeby coś skrobnąć. Bardziej dla siebie, niczym terapeutyczne w założeniu doświadczenie, niż "dla ludu".
Nalałem sobie sporą szklanicę 12-letniej Balvenie od brata, w zębach trzymam e-papierosa, a z przyciszonych do granic przyzwoitości głośników płynie "Formless" - druga płyta Aghory. W sam raz.

Od paru miesięcy trwam w jakiejś takiej apatii. Niby coś robię, ale jakbym stał obok. Żona twierdzi że jestem przemęczony, i może ma rację. Praca + dojazdy zajmują mi większą część dnia, potem próbuję bawić się z Hezbollahem Marszczybrewką, a kiedy mały kamikaze w końcu zaśnie jestem już tak spruty że nie mam siły ani ochoty na nic sensownego. Weekendy z reguły obłożone są jakimiś towarzysko - rodzinnymi terminami, a jeśli już jakiś wolniejszy dzień się trafi to śpię do południa jak debil i potem narzekam że mnie głowa boli. Trochę nie widzę końca tego zaklętego cyklu, bo kasy wcale nie przybywa w zadowalającym tempie, kolejne wydatki są odkładane na później (zebrało się tego, oj zebrało), w domu czeka masa rzeczy na zrobienie / naprawę / wymianę, a brakuje na to wciąż albo siły, albo czasu, albo funduszy.
Mógłbym tak długo.

Jest na szczęście także jeden pozytywny symptom - od jakiegoś czasu regularnie maluję. Niewiele, bo późnym wieczorem, ale regularnie, codziennie. Ok, czasem odpuszczam i to kiedy mam wyjątkowo zły dzień, ale więcej jest tych malujących wieczorów niż tych nie malujących.
 
Tfurczy burdel, jak zwykle...
Jakiś czas temu (miesiąc? dwa?) odbyło się kolejne spotkanie malarskie w Toruniu, zorganizowane jak zawsze przez niezawodnego Arbala z bloga Coloured Dust. Tradycyjnie piątkowy wieczór spędziliśmy na integracji...
Tradycyjnie mieliśmy "pokazy" nowych produktów Hobbyzone, w tym test wytrzymałościowy nowego modelu skrzynki do przewożenia modeli.
Red Gobbo opowiadał o swoich planach związanych z rozkręcaniem biznesu. Pokazywał m. in. szklane klosze na figurki - coś w co będę musiał zainwestować, bo aż serce boli patrzeć jak ludki pokrywają się kurzem :( (na gablotki niestety nie mam już miejsca...)
Od tamtego czasu oczywiście zdążył już ten biznes rozkręcić ;) Mowa o lootpile.eu. Polecam zajrzeć.

Następnego dnia rozłożyliśmy się w "naszej" salce z Kopernikiem i wzięliśmy do malowania. Polegało to na tym że najpierw czekaliśmy na Marcina który wiózł nam figurki, w międzyczasie gadając i podziwiając nowe prace Maćka Pomianowskiego i samego Arbala.
Niewielka figsa autorstwa Maćka. Podoba mi się w niej wszystko - detal, poza, klimat... na dolnym zdjęciu obok typowej figurki z Infinity, które to same w sobie nie są zbyt duże.
Arbal Expo - Spring 2014
Kiedy Marcin dojechał wzięliśmy się do sklejania, podkładowania i malowania, choć nadal dużo było rozmów i oglądania.

Tym razem było nawet bardziej warsztatowo niż za pierwszym razem, bo wszyscy malowali ten sam wzór figurki (autorstwa i produkcji Marcina Urmańskiego, aka Urmanski Studio). Klimat ludka stanowczo nie był mój, ale tym fajniej się go paćkało bo to coś nowego z czym nigdy się nie mierzyłem. Oczywiście, jako chyba jedyny z uczestników nie skończyłem swojej figurki - jednak jeden dzień to dla mnie mało, tym bardziej że zupełnie przestałem liczyć się z czasem jeśli chodzi o malowanie i nad każdym maźnięciem pędzlem się zastanawiam. Zażartowałem potem że następnym razem pieprznę na ludka bazowe kolory i obleję bejcą Army Paintera, żeby tylko była skończona ;)
Mój nurglowiec w trakcie warsztatów. Dziś wygląda... tak samo.

Ogólnie zabrakło chwili czasu na obgadanie naszych pomysłów na malowanie tego samego obiektu, a to byłoby najciekawsze chyba. Nie znaczy to że było źle, bo i tak się nagadałem, napatrzyłem i nasłuchałem. 
 Pamiątkowe foto nadpsutej rodzinki.

Niełatwo było się dopchać żeby zrobić dobre zdjęcie.

Marcin zastanawia się co zrobiliśmy z jego figurkami ;)
 
Ostatniego dnia, kiedy już wszyscy się rozjechali, tradycyjnie z Marcinem "uderzyliśmy w miasto" (tym razem do mojej nowej ulubionej knajpy, Montenegro) i kontynuowaliśmy gadanie. Zrodziło nam się kilka pomysłów na następne warsztaty, nawet potem omówiłem je pokrótce z Arbalem. Jednak na chwilę obecną nie wiadomo co będzie, bo Marcin wylądował w szpitalu, a ja - jak wspomniałem - nie mam czasu ani siły żeby się w cokolwiek nowego angażować.

I tak do usrania...

Na szczęście spotkanie z innymi maniakami paćkania figurek zaowocowało nowymi siłami do kontynuacji tegoż procederu w zaciszu tzw. studia. Parę dni musiało minąć (a granie w War Thunder nie pomagało...) ale w końcu ruszyłem.

Oczywiście skupiłem się na różnych zaczętych zleceniach. Po pierwsze Stonehorn:

Po drugie - bohater Mrocznych Elfów:


Po trzecie - radosna banda Savage Orcs:
To w tle to nie orkowy pojazd, lecz zepsuta zabawka Hezbollaha, którą "kiedyś naprawię".

Moje własne figurki na razie czekają. Zwłaszcza mój ostatni wyskok w krainę "a kupię se, może kiedyś zagram", o którym napiszę cały oddzielny post, bo jest się z czego tłumaczyć... ;)
Warmahordes... WAT O_o

Mam nadzieję że uda mi się tu pisać bardziej regularnie, choćby po to żeby jakoś usystematyzować, uporządkować swój hobbystyczny czas, którego mam mało a z czasem będzie pewnie coraz mniej... (rrrrwa mać, właśnie poleciałem obudzić żonę na wieczorne karmienie - pół godziny po czasie :/ ). Ale nic nie obiecuję, bo nie wiem jak to będzie.

10 komentarzy:

  1. Wróciłeś, wracasz, jest dobrze, jest lepiej....
    Stary, bardzo lubię czytać to co zamieszczasz na swoim blogu i ciesze się, że w końcu coś napisałeś. Ja aktualnie ma podobny stan jak Twój od 2 3 miesięcy. Mało maluje bo po prostu wieczorem po pracy i zabawy z młodą już mi się nie chce... Oczywiście mam rozgrzebanych kilka projektów, ale nie ma tego jednego, który pochłonie mnie całkowicie.... Tego więc Ci zazdroszczę, regularnego malowania. Postaram się jednak poprawić po przeczytaniu Twojego artykułu.
    Ciesze się, że wspominasz nasze ostatnie spotkanie w Toruniu. Napawa mnie to chęcią do organizacji kolejnej "imprezy". Pisało do mnie wielu chętnych, w szczególności ludzi z Poznania związanych z CofC. Myślę, że wygospodarujemy miejsca dla nowych twarzy hmm?

    Jeszcze raz, ciesze się, że powróciłeś :)
    Najlepszego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No poprawia się trochę sytuacja, choć nie wiem czy uda mi się powrócić do stanu z zeszłego roku (a bywało po kilka postów na tydzień). Nawet nie wiem czy jest taka potrzeba, bo chyba lepiej nie lać wody żeby tylko posty były.
      Co do spotkania - to chyba oczywiste że nowe twarze zawsze mile są widziane, zwłaszcza te z okolic Poznania ;)

      Usuń
    2. Ludzi chętnych sporo tylko miejsce potrzebne by było, a nie chce rezygnować z naszej miejscówki, bo co rzadkie, jest dobra i tania...

      Usuń
    3. Nie sądzę żeby przyrost miał być aż tak duży żebyśmy przestali się mieścić w Koperniku :)

      Usuń
  2. Miły wpis. Taki w starym, wypracowanym przez lata, marudzącym stylu z którym się utożsamiam :)
    Chciałbym mieć tak dużo czasu jak wy i podróżować sobie po Polsce w celu wspólnego malowania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przesadzajmy z tym "dużo czasu". Jak na razie te spotkania mają częstotliwość raz na rok. Coś jak wypad do Kaczkowa, tylko że na weekend a nie na tydzień ;)

      Usuń
  3. Hej! Fajnie widzieć, że powróciłeś do żywych!
    Widzę, że te spotkania 'malowaczy' całkiem fajnie upływają; ciekaw jestem jak można się zabrać na takie jedno?

    No ale nic! Trzymaj się ciepło i wpadaj tu na chwilę co chwilę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wystarczy śledzić bloga Arbala (jest tam gdzieś z prawej strony) i skrobnąć do niego maila. Jak będzie się szykowało następne spotkanko to na pewno da znać odpowiednio wcześniej :)

      Usuń
  4. Witam. Jako laik figurkowy / do tej pory modele skala 1:35/ , dzięki śledzeniu wyczynów Coloured Dust trafiłem na Twój blog i muszę określić toż to same cuda Pan Waść przedstawiasz. Będzie co czytać i podglądać.Podoba mi się w Twoich pracach czystość malowania, ja mam problemy z powstrzymaniem się od obić , washy itp. Pewnie brak umiejętności próbuje zamaskować różnymi specyfikami. Pisz często . Życzę zdrówka ,czasu i wytrwałości w przekazywaniu swoich umiejętności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za uznanie ;) Sam wszedłem w figurki od strony modeli (tych mniejszych, 1:72 i 1:76) i przyznam szczerze że na początku to są zupełnie inne światy, z czasem jednak techniki zaczynają się przeplatać ;) Na pewno samo doświadczenie z trzymaniem pędzla w dłoni da Ci duży bonus na starcie.

      Usuń