wtorek, 12 marca 2013

Powiało oldskulem

Oto dokonało się - kolejny milowy krok w mojej podróży przez odmęty kolekcjonerstwa.

Udało mi się wygrać akcję na ebayu. Przedmiotem tejże aukcji było trzech halabardników produkcji Citadela z okresu 4 edycji WHFB. Dwa z tych trzech wzorów pojawiają się dość często, jednakże tego trzeciego widziałem pierwszy raz od wielu miesięcy. Oto on:


W ten oto sposób zamknąłem pewien rozdział - zebrałem wszystkich halabardników. Jestem z siebie tak dumny że aż zrobiłem pamiątkowe foto ich wszystkich, ustawiając ich w tej samej kolejności jak na stronie z katalogu Citadela z 1993 r.

Dla porównania - skan tejże strony ze Stuff of Legends:


W ten sposób halabardnicy dołączyli do skompletowanych formacji: flagellantów, kuszników, łuczników i arkebuzjerów (handgunners). Oprócz tego z listy "do skompletowania" zniknęły także pozycje "Kislev Winged Lancers", "Kislev Horse Archers", "Knights Panther", "Knights of the White Wolf", "Knights of the Blazing Sun" oraz wiele pojedynczych modeli bohaterów, czarodziejów i machin wojennych.

Na upartego mógłbym jeszcze polować na Swordsmenów, Spearmenów i niektórych czarodziei, ale mam te oddziały/modele z późniejszych edycji, więc do kompletnej armii (czyli takiej w której jest przynajmniej po jednym oddziale każdego typu) nie są mi potrzebni. Może kiedyś, jak już nie będę miał co robić z funduszami... Jednak większy powab ma obecnie dla mnie zgłębienie się w pomroki Oldhammera.


Co to jest Oldhammer? Ano jest to hobby związane z Warhammerem, ale w wydaniu z czasów do 3 edycji. Czyli czasów kiedy grą nie rządziły turnieje, nie istniały księgi armii, wolno było grać figurkami innymi niż Citadel a w White Dwarfie publikowano scenariusze do D&D. Tak tak, były takie czasy.

Zazwyczaj wielbiciele Oldhammera koncentrują się na 3 edycji, tej równoległej z WHFRP. Armie tworzono wówczas z wszelkich dostępnych figurek, więc nie było niczym dziwnym jeśli obok modeli Citadela pojawiały się te z Ral Partha, Minifigs czy Heritage. Siłą rzeczy to armie dostosowywano do figurek, a nie odwrotnie, w związku czym listy armii opublikowane w książce Warhammer Armies pozwalały na naprawdę dużo, przy jednoczesnym braku bardzo specyficznych modeli dostępnych tylko u jednego producenta.
Czy to nie brzmi przyjemnie? ;)

Oczywiście, jakość tych figurek nie umywa się do tego co mamy dzisiaj. W większości były nieco koślawe i bez oszałamiającej ilości detali. Jednak były to czasy kiedy Citadel wychodził na prowadzenie jeśli chodzi o figurki i wiele wzorów do dzisiaj trzyma poziom wystarczający do tego żeby je porządnie pomalować lub postawić na stole. W wielu przypadkach miały te ludki o wiele więcej charakteru niż to co mamy dzisiaj - wystarczy choćby spojrzeć na wojowników Chaosu: dziś są zuniformowani lepiej niż żołdacy Imperium, wtedy każdy był inny, z innymi mutacjami i uzbrojeniem. Zgraja takich indywiduów naprawdę wyglądała jak horda Chaosu, a nie zestaw chodzących kas pancernych z jednej wytwórni...

 
Lord of Battle z 1985 r., jedno z niedrogich znalezisk z ebaya. Poniżej strona z katalogu Citadela z 1988 r. z tymże wojownikiem (pozycja 21).

Niestety, zbieranie takich oldhammerowych modeli nie jest łatwe. O ile nie zbiera się starych serii "Feudals" i "Man at Arms", które to figurki są do dzisiaj produkowane przez Wargames Foundry, trzeba się uzbroić w cierpliwość i spory zapas gotówki, ponieważ jedynym źródłem jest eBay. No chyba że ktoś mieszka w UK, ponieważ można wtedy polować na lokalnych konwentach wargame'owych, gdzie czasem trafia się na żyłę złota w postaci gości wyprzedających zawartość starych pudeł. Tak np. udało mi się ustrzelić fabrycznie nowy zestaw startowy do 2 edycji Warhammera za... 5 funtów. 25 złotych. Ja pierdykam :D

 
Sigmund - figurka z serii Feudal Man At Arms z 1986 r. Ta konkretna, widoczna na zdjęciu, została wyprodukowana przez Wargames Foundry. Poniżej skan ze starej reklamówki Citadela z wersją oryginalną.

Na szczęście jeśli nie trafi się jakiś zajadły kolekcjoner, figurkami oldhammerowymi na ebayu raczej nie interesują się ludzie grający obecnie w Warhammera, stąd można je kupić za stosunkowo niewielkie pieniądze. No chyba że są to bardzo rzadkie wzory lub są zapakowane w oryginalne blisterki - wtedy cena i ilość licytujących idzie w górę. Osobiście nie mam ambicji "zebrania ich wszystkich", wystarczy mi okazjonalny pojedynczy ludek, bo też i w 3 edycję nie mam z kim grać, a nawet jeśli by ktoś się znalazł chętny, to można przecież grać późniejszymi figurkami. Raczej zbieram oldhammerki z czystego sentymentu do starych dobrych czasów, których zresztą nie pamiętam bo Warhammerem zainteresowałem się o wiele później ;)

P.S. Jeśli ktoś zainteresował się Oldhammerem, polecam kilka blogów na których można znaleźć masę informacji na ten temat, w tym kilka ciekawostek (np. Skrag the Slaughterer, obecnie bohater specjalny do armii Ogre Kingdoms, w swojej pierwotnej postaci był cichym wyznawcą Malala, boga Chaosu który ze powodu braku licencji został usunięty z uniwersum Warhammera w czasach 3 edycji...): Erny's Place, Old-Hammer oraz Realms of Chaos 80s.

5 komentarzy:

  1. Super nawiązanie do estetyki starego Warhammera, sam zbieram antyczny chaos i jestem absolutnie przekonany, że im więcej oldschool-u w figurkowych zbiorach, tym świat staje się lepszy.

    serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie sam odkrywam że wielbicieli Oldhammera przybywa w zastraszającym tempie - rok temu nawet nie posługiwano się jeszcze tym terminiem! A teraz - blogi, fora, a nawet event w siedzibie Wargames Foundry w Nottingham! Wydaje mi się że duży wpływ na taką sytuację ma obecna polityka GW - zbyt wielu ludzi, zwłaszcza weteranów grających od 20 lat, stwierdziło że miarka się przebrała. Coś w tym jest...

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny artykuł!!! Jak przyjemnie poczytać, że nie jest się jedynym tak pozytywnie zakręconym kolekcjonerem. Serdecznie dziękuję za poprawienie mi humoru na cały dzień! Tak trzymać!

    OdpowiedzUsuń
  4. Cała przyjemność po mojej stronie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. A koledzy mnie kiedyś pytali "po co ci te stare figurki?".. a tu proszę - zbieractwo w narodzie jest mocno zakorzenione. I nawet nazwę to ma piękną :) Dzięki za linki do tych blogów - od godziny przeglądam i nie mogę się oderwać :)

    OdpowiedzUsuń