czwartek, 17 października 2013

Narodziny bestii, cz. 5

To już końcówka. Tym razem wszystkie detale.

Po kolei:

1. Kryształki
O metodach malowania kryształków rozpisywałem się kiedyś... ups, tak naprawdę się NIE rozpisywałem, pamięć ludzka jest zawodna :( Dzięki QC za wykrycie błędu. Zacznę jeszcze raz:
Kryształki pomalowałem sposobami które ćwiczyłem TUTAJ. W przypadku Fire of Salvation nie wyważałem otwartych drzwi, po prostu powieliłem schemat, używając czarnego (RMS), 959 Purple, 945 Magenta (VMC) oraz czystej bieli (na blik).


2. Czarny krzyż Menoth
Trochę słabo widać... tak, znów daje znać o sobie moja nieumiejętność dobrego oświetlenia modelu. Samo malowanie było dość proste - od czarnej bazy do szarych rozjaśnień. Nie ma co pisać.

3. Pochodnia
Oj, tu się nagłowiłem jak to dobrze zrobić. Ostatecznie postawiłem na "komiksowy" ogień. Zacząłem od Sun Yellow (RMS) po całości...

Następnie zmieszałem Sun Yellow z bielą, mniej więcej 50/50, i rozjaśniłem podstawy płomieni.

Znów Sun Yellow, żeby wyrównać przejścia i trochę złagodzić rozjaśnienia (wydawały mi się zbyt dominujące).

Kolej na Heartfire (P3). Jak wszystkie farbki od Privateer Press, ta także idealnie nadaje się do glaze'owania dzięki płynnemu barwnikowi.

Do Heartfire dodałem trochę Carnage Red (RMS) i przyciemniłem szczyty płomieni. Ogólnie w tej metodzie malowania ognia chodzi o to, by płomień był najjaśniejszy u podstawy i ciemniał ku końcowi.

Tam gdzie kończy się płomień a zaczyna dym nałożyłem odrobinę mieszanki Carnage Red z czernią.

4. Runy
To chyba było największe wyzwanie w całym modelu, ponieważ nigdy nie bawiłem się w OSL, w dodatku na jasnych powierzchniach... nie jestem do końca zadowolony, ale jakiś pierwszy krok trzeba było zrobić.
Użyłem tu takich samych kolorów jak przy płomieniach, tzn. Sun Yellow, Heartfire i biel; wydaje mi się że ciągnięcie do prawie czystej bieli było błędem, i lepiej by było zrobić jaśniejszy poblask, a ciemniejsze (np. czysty Heartfire) runy. Następnym razem będzie lepiej :)


5. Szmatki
W sumie nie wiem czy to szmatki czy pergaminy, ale metoda w moim przypadku jest taka sama: podstawa z Dheneb Stone (Citadel).
Następnie stopniowe dodawanie Linen White (RMS) i glaze'owanie rozjaśnień.


Na sam koniec - napisy. Do ich wykonania użyłem wspomnianego w poprzednim poście Brown Inka (Citadel). Już kilka razy robiłem podobne napisy, i doszedłem do wniosku że stawianie przypadkowych kresek i kropek (jak to wyczytałem w jakimś tutorialu) nie przynosi aż tak dobrych efektów jak by się wydawało. Moim zdaniem o wiele lepiej jest... po prostu spróbować coś napisać ;) Wiadomo że literki się pozlewają, nie wszystkie nawet da się dokładnie napisać, ale wrażenie będzie o niebo lepsze. Sam tekst nie ma znaczenia, ale próbując pisać konkretne zdania zyskuje się naturalne długości wyrazów i odstępy między nimi, które wyglądają o wiele lepiej niż abstrakcyjna "imitacja tekstu" (nota bene - na tej szmatce akurat pisałem tekst serbskiej piosenki komunistycznej, która gdzieś mi tam została w głowie ;) )

I to by było na tyle. W razie pytań - zapraszam do komentarzy poniżej. W następnym poście zaprezentuję zdjęcia całego skończonego modelu, który w momencie pisania tych słów leży spakowany u mnie w plecaku, ponieważ dzisiaj będzie przekazany klientowi :)

2 komentarze:

  1. 'TUTAJ' od kryształków nie jest podlinkowane :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ups, faktycznie... dodatkowo sięgnąłem w przeszłość i okazało się że w sumie wiele na ten temat nie napisałem ;) Dzięki za wykrycie błędu.

      Usuń