W końcu się udało :)
Po obfitującym we wpisy marcu i dużo słabszym kwietniu mamy w końcu maj, z tym oto - jedynym jak na razie - postem. Cóż, brzmi to banalnie, ale nowa praca (taka prawdziwa, 8 godzin dziennie plus dojazdy) oraz rosnący jak na drożdżach synek nie pozostawiają mi zbyt dużo czasu na malowanie. Czasem mi się po prostu już nie chce.
Niemniej po pierwszych ciężkich tygodniach postanowiłem wziąć się w garść i maluję co wieczór, 1-2 godziny. Dzięki temu udało się skończyć krasnoludzkiego chorążego z Forge World.
Wydaje mi się że sam ludzik nie wyszedł tak ciekawie jak prezentowany wcześniej lord. Może tamten miał bardziej urozmaiconą brodę?
No i sam sztandar. Jak wspominałem na stronie fb, chciałem na samej szmatce uzyskać efekt poprzecieranej tkaniny. Jak wyszło - oceńcie sami. Natomiast przerażająca ilość złotych medalików jest chyba powodem dla którego tak długo mi się zeszło. Nabrałem przy okazji pewnej niechęci do ilości detali na figurkach FW...
W kolejce teraz mam dużego warjacka do Warmachine, bandę dzikich orków oraz trochę dark elfów. Z tych ostatnich jedna lub dwie figurki wejdą do mojego zestawu konkursowego, który szykuję na czerwiec - mają wtedy miejsce dwa konkursy, w odstępie zaledwie tygodnia: II Festiwal Malarstwa i Rzeźby Figurkowej w Toruniu oraz Masters of Imagination w Radomiu. Mam zamiar pojawić się na obydwu, mimo że nie czuję się jeszcze na odpowiednim poziomie do wygrywania czegokolwiek. Ale - jak to ktoś słusznie zauważył - ktoś też musi przegrać, więc moje figurki będą robić tło.
Na poniższym zdjęciu widać to co do tej pory postanowiłem pomalować. Został miesiąc - wątpię żebym się z tym wszystkim wyrobił...