wtorek, 3 września 2013

Narodziny bestii, cz. 1

Czas na obiecany "krok-po-kroku"!

Dostałem do pomalowania model Fire of Salvation ze stajni Privateer Press. Model jest mocno oldschool, ciężki, metalowy i trochę pokraczny, ale największym problemem była sama jakość odlewu - praktycznie cały warjack był pokryty małymi wżerkami. Z tego co słyszałem tu i ówdzie takie uszkodzenia powstają gdy leje się roztopiony metal w słabo nagrzaną formę (inna teoria mówi o efektach spalania talku, który czasem używany jest w roli substancji ułatwiającej wyjmowanie odlewów z formy). Tak czy inaczej wyglądało to nie najlepiej:



Jako że duże powierzchnie aż prosiły się o łagodne cieniowanie, nie miałem innego wyboru niż spróbować trochę zniwelować nierówną powierzchnię odlewu. Wyciągnąłem więc stary pędzel, Liquid Green Stuff od GW (ci bardziej profesjonalni malarze preferują zielony miliput - jest twardszy i lepiej się go obrabia) i rozrzedziłem wodą prawie do konsystencji farby:

Taką miksturę nałożyłem dość obficie na problematyczne obszary:

Po zaschnięciu (dla pewności zostawiłem model na 24 godziny) wziąłem się do pracy papierem ściernym. Niestety kolega-klient dla którego maluję Warmachine zazwyczaj daje mi do pomalowania już sklejone modele, dlatego w niektóre miejsca ciężko było dotrzeć.

Sam LGS po wyschnięciu jest dość chropowaty, więc i tak przydałoby się go przeszlifować, ale głównym powodem była chęć uniknięcia "pogrubienia" modelu; szlifowałem więc tu i tam póki spod zielonej warstwy LGS nie zaczęły prześwitywać metalowe fragmenty:

W paru miejscach wżerki w metalu okazały się tak głębokie, że musiałem zabieg powtórzyć.

Kiedy już wszystko było wyszlifowane i wygładzone na tyle na ile się dało, model pokryłem podkładem Vallejo - najpierw czarnym po całości, potem obficie szarym pod kątem ok. 30 stopni od góry.

Jak widać na poniższych zdjęciach, nie wszystkie uszkodzenia udało się zamaskować, ale i tak powierzchnia prezentowała się o niebo lepiej.

Uznałem, że takie coś wystarczy jak na moje możliwości cieniowania.

W następnej części - malowanie jasnych powierzchni :)

2 komentarze:

  1. To się napracowałeś, współczuję. Identyczna sytuacje miałem z modelem Obi Wana z Knight Models.
    Zerknij sobie na poradnik c'tana:
    http://fantasygames.com.pl/blog/polishing-miniatures/
    Tez się zmagał z taką figurka PP.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdę mówiąc zajęcie było nawet przyjemne, choć czasochłonne. Od kiedy zauważyłem że powierzchnia modelu już wpływa na moje "robienie pędzlem", staram się wygładzić każdą figurkę - a ten warjack i tak był mało problematyczny w porównaniu z niektórymi modelami pieszymi w 28mm ;)

      Usuń