sobota, 14 marca 2020

Czarodziejka z międzyczasu

W trakcie malowania oddziału procarzy do mojej powoli powstającej armii seleukidów, miałem mały "wypadek". Otóż, w ramach urozmaicenia, postanowiłem jednemy z nich pomalować tunikę na nieco ciemniejszy kolor niż reszta. Nie chciałem ani czystej czerni, ani jakiegoś mocnego koloru. W oczy rzuciła mi się triada "Dusk Skin" Reapera - taki ni to czarny, ni to szary, z bardzo nikłym fioletowym odcieniem.

Malując rzeczonego procarza nie mogłem odpędzić myśli że ta triada idealnie nadawałaby się do malowania skóry klasycznych "dedekowych" drowów, czyli mrocznych/czarnych elfów. Wiecie, Drizzt Do'Urden, białe włosy, czerwone oczy, źliniedobrzy mieszkający pod ziemią. Zresztą sama nazwa triady zdawała się sugerować takie właśnie zastosowanie.

Postanowiłem więc zrobić mały side-quest i pomalować taką właśnie figurkę. Tym bardziej że miałem jedną akurat przygotowaną do malowania... od jakichś dwóch czy trzech lat.
Ta figurka to Mae'viir, Dark Elf Sorceress produkcji Guild of Harmony. Sama firma już chyba nie istnieje, nie znalazłem nic na sieci, a nie jestem pewien powiązań tego producenta z Demented Games które obecnie ma frakcję Guild of Harmony w swojej grze Twisted. Tak czy inaczej - figurka już raczej nie do zdobycia w normalnym obiegu.



To było trzecie moje podejście do jej pomalowania. Pierwsze dwa skończyły się tak samo - wrzuceniem w nitro, zmyciem i zapodkładowaniem na nowo. Jakoś nigdy nie byłem zadowolony z tego jak mi wychodziło malowanie skóry (jak to w przypadku czarodziejek drowów, tej skóry widać bardzo dużo ;) ). Może błędem było malowanie jej w "normalne", ludzie / kaukaskie kolory. Po ostatniej próbie, zapodkładowana ponownie i umocowana do uchwytu... wylądowała w szufladzie.
Teraz, kiedy podejście do malowania mi się trochę zmieniło, postanowiłem dać jej jeszcze jedną szansę. Na szczęście nie ma na niej za dużo różnych elementów, więc dobór kolorów nie był jakoś bardzo problematyczny. Na tkaninę wybrałem fascynującą mnie, lekko turkusową triadę "Ocean Colors", dla kontrastu pancerz(yk) postanowiłem pomalować na jasną skórę, a włosy na fiolet. Efekt poniżej.







Jeszcze słowo o podstawce - pomyślałem że poeksperymentuję z efektem marmuru. Założenie było takie że - chcąc uniknąć sztampowych, szarych skał Podmroku - pokażę czarodziejkę po tym jak wtargnęła do jakiejś wymuskanej, "dobrej" świątyni czy pałacu, z marmurową posadzką. Niestety, użycie do tego celu podstawki z rzeźbioną fakturą było błędem, bo różne odcienie "marmurku" pozlewały się ze światłem i cieniem reliefu na posadzce... i całość wygląda dość dziwnie.

Ogólnie nie jestem jakoś szczególnie dumny z tej figurki, może dlatego że wyszło na jaw parę moich braków w warsztacie. Figurka ta jest z rodzaju tych "malarskich" - jest dość mała, z bardzo subtelnymi detalami. Powierzchnie się dobrze zdefiniowane, ale też subtelnie - stąd o ile przejścia od cienia do światła na pupci i udzie wyszły mi całkiem fajnie, o tyle np. brzuch wyszedł mi jakoś tak topornie. O oczach nie wspomnę... są tak drobne że od razu postanowiłem je olać, i dałem tam tylko lekki zielony pobłysk (że niby magiczny), którego i tak nie widać na zdjęciach... Poza tym nawet jeśli sama figurka jest drobna, to jednak przy malowaniu "na półkę" warto poświęcić trochę więcej czasu i zrobić większą podstawkę. Standardowe 20x20mm to stanowczo za mało żeby opowiedzieć jakąkolwiek historię. Przynajmniej w moim wykonaniu. Na koniec - nie jestem zadowolony z metali (korona i pas). Tzn. wyszły ok, ale przy tego typu figurkach i malowaniu na półkę chyba lepiej próbować NMM, bo dzięki temu ma się większą kontrolę nad tym co ma błyszczeć a co nie. W tej skali odbicie światła od metalicznej farby jest tak duże że w sumie nie wiadomo co tam się błyszczy (albo mam już tak potwornie zjechany wzrok że "na żywo" sam tego nie widzę...)

Pomimo tego wszystkiego - fajnie że ją pomalowałem. Jak na moje możliwości i tak wyszło ok. Poza tym to kolejna pomalowana figurka :D No i dzięki temu doświadczeniu dotarło do mnie, że pewien rodzaj figurek - czyli dobrze rzeźbione, drobne postaci kobiece z subtelnym detalem - absolutnie znajduje się poza moim zasięgiem. Stąd całkiem sporo z moich zapasów trafiło właśnie na allegro :D m. in. trochę Hasslefree, które specjalizuje się we właśnie takich figurkach. Dzięki temu zwolni mi się trochę miejsca w szufladzie, i może troszkę kasy wpadnie na kolejne zakupy - tym razem bardziej przemyślane ;) Oczywiście zostawiłem sobie jedną czy dwie laseczki, ale nie wiem czy kiedykolwiek znajdę siły żeby je spieprzyć moim malowaniem... może po prostu sobie będę je oglądał raz na jakiś czas. Bo to nadal śliczne figurki.

Na koniec jeszcze foto procarza od którego ten side-quest się zaczął. Takie standardowe, wargamowe malowanie sprawia mi sporo radochy, choć dochodzę do wniosku że na reszcie tej armii będę musiał zastosować trochę jeszcze szybszych technik, inaczej mogę nie dożyć końca malowania... :D


2 komentarze: