piątek, 12 września 2014

Pędzle ze StertyŁupów

Od czasu kiedy Mateusz "Red Gobbo" Sztrąf przesłał mi swoje pędzle do zrecenzowania, wypowiedzieli się na ich temat chyba wszyscy malarze i blogerzy z naszego małego światka ;) No cóż, przyznam szczerze że nawet zdjęcia porobiłem ponad miesiąc temu, tylko jakoś ciągle nie mogłem się zebrać do pisania... Ale obiecałem - więc piszę.

A będzie o pędzlach syntetycznych. Od jakiegoś czasu przymierzam się do przesiadki na ten właśnie rodzaj włosia - a dlaczego, to napiszę na końcu. Niestety z Mag Polami nie mam najlepszych doświadczeń, dlatego postanowiłem znaleźć coś innego. Kilka renomowanych firm produkuje pędzle z syntetycznym włosiem, i właśnie zastanawiałem się w którą markę "wejść" kiedy nagle pojawiły się pędzle z lootpile.eu. Wielkim plusem była możliwość otrzymania próbki za darmo - więc tylko głupi by nie skorzystał ;)
Na sam początek postanowiłem zmierzyć się z tym, co budziło moje największe obawy - tzn. layeringiem bardzo rozwodnionymi farbami. Jakoś zawsze wydawało mi się, że syntetyczne włosie nie będzie tak miękko i gładko rozprowadzać farby po powierzchni jak włosie naturalne. W istocie, czuć lekką różnicę - z włosia naturalnego farba schodzi jakby bardziej równomiernie, powoli i łagodnie, przy syntetykach zaś spływa nieco gwałtowniej. Jednak różnica jest na tyle niewielka, że z lekką poprawką można z powodzeniem użyć syntetyków.

Testy przeprowadziłem na jednym z zamówień: na fotkach poniżej jest porównanie malowania syntetykiem z lootpile.eu z malowaniem za pomocą kolinskiego z Vallejo (do tej pory mój faworyt). testowany element to kościany stelaż na siodle ze Stonehorna:

Vallejo

Lootpile.eu

Jak widać - różnicy praktycznie nie ma.
Zachęcony tym powodzeniem postanowiłem dać pędzlom wycisk. Obchodziłem się z nimi naprawdę barbarzyńsko - nurzałem po samą obsadkę w farbie, zostawiałem na noc wypłukane bez porządnego mycia, malowałem w różne kierunki... Akurat dobrze się złożyło że miałem na wykończeniu oddział orków, malowany pod bejcę, gdzie taśmowo kładłem kolor na różne detale.

Oczywiście, przy takim traktowaniu, pędzle musiały zacząć kapitulować. Jednak ku mojemu miłemu zaskoczeniu skończyło się tylko na lekkim przekrzywieniu samej końcówki - coś do czego przywykłem przy pędzlach z syntetycznym włosiem, tyle że w tym przypadku przekrzywienie jest naprawdę minimalne:

W malowaniu podkładów czy layeringu takie skrzywienie niewiele przeszkadza. Gorzej było by w przypadku freehandów, ale szczerze - i tak nie miałem zamiaru stosować tych pędzli do naprawdę drobnych robótek: tu jednak kolińskie są niezastąpione.
Na sam koniec postanowiłem sprawdzić czy po tak ciężkich testach będą się jeszcze sprawdzać przy bardziej wymagającym malowaniu - i efekty znów mile mnie zaskoczyły :) Nie jestem może malarzem ze światowej czołówki, ale uważam że buty tej pani wyszły na bardzo dobrym poziomie (skala to oczywiście 28 mm, i to niezbyt masywne):





Ogólnie jestem z pędzli zadowolony, i na stałe weszły już do mojego arsenału, tym bardziej że kilka armii czeka na pomalowanie ;) Jak wspomniałem - w 100% nie zastąpią kolińskich, ale spokojnie ponad połowa mojego malowania będzie się teraz odbywać za ich pomocą.

Dlaczego syntetyki?

Tu może wszystkich zaskoczę... ale chodzi mi głównie o kwestie etyczne.
Otóż w zalewie różnych informacji o brutalnym traktowaniu zwierząt, wypowiedzi na temat jedzenia mięsa, schronisk dla psów czy koni ciągnących wozy z turystami zapominamy czasem o takich drobnych sprawach związanych dość mocno ze zwierzętami, a nie nagłaśnianych lub wręcz ignorowanych przez ogół. Dzięki facebookowi odniosłem wrażenie że sporo z nas, malarzy figurkowiczów, do serca bierze sobie losy naszych braci mniejszych i lubi dawać temu świadectwo - głównie w komciach pod różnymi histerycznymi postami o produkcji parówek ze świń... Tymczasem jakoś nikt głośno nie mówi np. o naszych ulubionych pędzlach z włosia "kolinsky", czyli łasicy syberyjskiej.
Nie tak dawno jeden z uznanych malarzy i tzw. vlogerów, Les Bursley aka Awesome Paint Job, reklamował nową serię pędzli z włosia kolinsky od firmy Ichiban Painting Studios. W tejże reklamówce dowcipnie sugerował, że wzięcie udziału w kickstarterze spowoduje że łasiczka będzie biegać z ogolonym tyłkiem (najlepsze włosie na pędzle bierze się z ogona).

Otóż - nie do końca.

W necie informacji jest mało, jednak to co znalazłem nie napawa optymizmem. Najwyższej jakości włosie uzyskuje się z futra zimowego łasiczek żyjących dziko - rasa ta bowiem nie znosi hodowli i życia w zamknięciu. Z powodu licznych odłowów tej odmiany łasicy w niektórych krajach - np. w Chinach - objęta jest ochroną. Jednak wartość futra jest tak wysoka że nagminnie polują na nie kłusownicy.

Jakby co - oto kilka linków które udało mi się znaleźć:
http://drawsketch.about.com/b/2009/11/20/sable-brushes-not-so-lovely.htm
http://ask.metafilter.com/143049/Are-they-killing-sables-to-make-my-brushes
http://en.wikipedia.org/wiki/Kolinsky_sable-hair_brush


Czy to że ja, jeden średniej klasy malarzyna figurkowy, zamiast pędzli z naturalnego włosia zacznę używać syntetyków - zmieni znacząco sytuację na świecie? No nie. Ale przynajmniej łatwiej mi będzie patrzeć sobie wieczorem w oczy w lustrze...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz